31 października 2012

Arsenal potrafi. To się nazywa comeback!

Jest wtorkowy wieczór. W telewizji publicznej ogłupiające opery mydlane, na innych stacjach m.in Kuba Wojewódzki w swoim cotygodniowym programie, gdzieś tam w stacjach informacyjnych przewija się całe polityczne sprawozdanie z dzisiejszego burzliwego dnia. Dla piłkarskiego fanatyka w polskiej telewizji nie ma nic - bo przecież Liga Mistrzów dzisiaj nie grała. Lecz jeśli się nad tym chwilę zastanowić... Liga Mistrzów była. Może nie z nazwy ale z pewnością z niesamowitego widowiska. Bo powiedzmy sobie szczerze - wynik 5:7 w pucharowym meczu pomiędzy Reading a Arsenalem (do przerwy 4:1) mówi sam za siebie!

Jeśli ktoś włączył dziś transmisje meczu Capitol One Cup, to cholernie mu gratulujemy wyczucia sensacji - bo w dzisiejszym meczu od samego początku NIC nie wyglądało tak, jak wyglądać powinno. Już w pierwszych minutach można było się zastanawiać, czy przypadkiem piłkarze Arsenalu Londyn po weekendowej imprezce, nie pomylili przypadkiem koloru swoich trykotów. Otóż Reading to ekipa, która zbiera baty praktycznie w każdym spotkaniu Premier League a tymczasem... natychmiast zepchnęła Arsenal do głębokiej defensywy. I choć w pierwszych minutach "Kanonierom" pomogła poprzeczka i interwencja młodego Martineza, to później było już tylko gorzej. Reading dokonał rzeczy niemożliwej jak na jego możliwości i choć trudno w to uwierzyć - już w 37 minucie prowadził z Arsenalem 4:0! W polskiej T-Mobile Ekstraklasie taki wynik oznacza ściąganie butów i przepoconych ze wstydu koszulek. Gdyby piłkarze Arsenalu grali w Polsce, pewnie pokusiliby się o parafrazę słów Piotrka Ćwielonga, które mogłyby brzmieć następująco: "Jest wtorek, dwudziesta pierwsza, pogoda też nie dopisuje do grania w piłkę, no co tu można więcej powiedzieć...". Ale Arsenal z Polską zadziornością, nie ma na szczęście nic wspólnego.

Co się stało z tym zespołem, tak naprawdę wiedzą chyba sami aktorzy tego wielkiego spektaklu. Punktem zwrotnym w tym spotkaniu, był gol na 4:1, po fenomenalnym podaniu dawno skreślonego przez kibiców Arszawina, w stronę Theo Walcotta, który pięknym lobem pokonał golkipera gospodarzy. I wtedy nastała druga połowa, która była niczym najlepsza Szekspirowska sztuka, na londyńskich deskach teatru. Arsenal chciał walczyć o swój honor do samego końca i to się zdecydowanie opłaciło. Reading, które po przerwie wyszło na boisko z przeświadczeniem o pewnej wygranej, dostało kolejne dwa ciosy - w 67 minucie gola zdobył Olivier Giroud, w 88 minucie za gola samobójczego, zrehabilitował się Koscielny. Ostatkiem sił, chłopaki w niebieskich koszulkach wytrzymali jeszcze do 95 minuty i gdy wydawało się, że starania "Kanonierów" pójdą na marne, zbawiennego wyrównującego gola zdobył Walcott. To chyba było za dużo, dla zawodników z Madejski Stadium. Dogrywka praktycznie była już tylko formalnością. Piłkarze Reading byli już zbyt załamani utraceniem wysokiego prowadzenia i byli niesamowicie zmęczeni. Gol Chamakha pozbawił ich praktycznie wszelkich marzeń i choć udało im się jeszcze wyrównać za sprawą Pogrebnyak, to mający dziś dzień konia Theo Walcott i Marouane Chamakh pozbawili ich wszelkich złudzeń, strzelając odpowiednio szóstą i siódmą bramkę dla "Kanonierów" tego wieczoru.

Ciężko jest otrząsnąć się z emocji po tak fantastycznym meczu. My osobiście uwielbiamy taki futbol, w którym zawsze pada duża ilość bramek, w którym liczby celnych strzałów nie da się policzyć na palcach u jednej ręki i w którym można dostać olbrzymiego zawrotu głowy. Czekamy z niecierpliwością, aż w naszej cudownej nudnej T-Mobile Ekstraklasie trafi się podobny mecz, albo chociaż trafi się dwóch takich gości jak Andriej Arszawin i Theo Walcott, którzy poniosą zespół to tak spektakularnej wygranej. Bo powiedzmy sobie szczerze - przy tak galaktycznym meczu, wygrana Legii z Piastem już nikogo nie podnieca.

Czy wiesz, że...

  • Reading FC, jest pierwszym zespołem w historii Capitol One Cup, który strzelając 5 bramek w spotkaniu nie wygrał meczu i nie awansował dalej.
  • Arsenal po raz pierwszy od 2003 roku, zdobył 2 gole po rzutach rożnych.
  • Jednym z głównych winowajców utraty 5 bramek przez Arsenal jest Laurent Koscielny. Zawodnik, który rok temu zatrzymał FC Barcelonę i został okrzyknięty jednym  z najlepszych obrońców "Kanonierów" w poprzednim sezonie, kompletnie nie mógł poradzić sobie z aktywnymi ofensywnymi zawodnikami słabiutkiego Reading.
  • Marouane Chamakh - do dziś - ostatni raz do bramki, trafił 17 września 2011 roku w meczu przegranym przez Arsenal, z Blacburn Rovers.

30.10.2012 - Capitol One Cup
Reading FC - Arsenal Londyn 5:7 (4:1)*
Bramki: Roberts 12', Koscielny 19' (s), Leigertwood 20', Hunt 37', Pogrebnyak 116' - Walcott 45', Giroud 67', Koscielny 88', Walcott 90+5', Chamakh 102', Walcott 120', Chamakh 120+2'

Składy:
Reading: Federici - Gunter, Shorey, Gorkss (k), Morrison - Leigertwood, Tabb, McCleary, Robson-Kanu - Hunt, Roberts.
Arsenal: Martinez - Jenkinson, Djourou (k), Miquel, Koscielny - Arshavin, Frimpong, Gnabry, Coquelin - Chamakh, Walcott.

* - Po regulaminowym czasie gry - 4:4.

(fot. Telegraph.co.uk)

30 października 2012

Cudowne odrodzenie Rogera Guerreiro


Pamiętacie jeszcze Rogera Guerreiro? Brazylijskiego reprezentanta Polski do Legii sprowadził Mariusz Piekarski. Sześć lat temu walnie przyczynił się do zdobycia przez drużynę "Wojskowych" mistrzostwa kraju. Dzięki wspaniałej technice, ciekawym podaniom i efektownym strzałom wysoki pomocnik szybko stał się gwiazdą ekstraklasy. W 2008 roku jako Obywatel Rzeczypospolitej Polskiej pojechał z kadrą na Mistrzostwa Europy i zdobył na  nich gola. Rok później Guerreiro przeszedł do AEK-u Ateny i słuch o nim zaginął. Co teraz dzieje się z  Rogerem?

29 października 2012

Absurdy minionego piłkarskiego weekendu


Przez ostatnie cztery dni mieliśmy przyjemność obejrzeć wiele akcji na najwyższym poziomie w różnych ligach na całym świecie. Oglądaliśmy piękne strzelane bramki i równie ładne dziewczyny na stadionach świata. Widzieliśmy także wielką różową świnię w stroju Boca Juniors. Kto w sobotę/ niedzielę nie widział żadnego meczu - niech żałuje. Zapraszamy do lektury krótkiej listy absurdów minionego piłkarskiego weekendu!

Edgar Cani w ME. My się nie dziwimy

Właśnie doszła do nas informacja, iż napastnik Polonii Warszawa Edgar Cani, został zesłany do Młodej Ekstraklasy za niewłaściwe zachowanie piłkarza w trakcie i po meczu 9 kolejki T-Mobile Ekstraklasy, z GKS-em Bełchatów. Kara jest o tyle surowa, iż zawodnik spędzi w drużynie Młodej Ekstraklasy... całą rundę jesienną! My z ciekawości spytamy: czy jest tu jeszcze ktoś, kogo to zachowanie dziwi?

Edgar Cani znany był polskim kibicom nie ze strzelonych bramek, nie z pięknych akcji a z niezwykle skutecznego ukrywania się gdzieś na drugim końcu świata, przed wściekłymi kibicami, sztabem szkoleniowym oraz zarządem klubu (swoją drogą nie zdziwilibyśmy się jeśli wyszłoby na jaw, że Edgar skończył za młodu jakiś kurs ninja). Zawodnik znany z pseudonimu "Johnny Bravo" wrócił jednak niedawno do klubu pełen pokory i chęci naprawienia swoich nie do końca dobrych zachowań. Cani dostał od Zarządu i sztabu szkoleniowego ultimatum: "Masz chłopie dobrze grać i strzelać bramki, to albo z nami zostaniesz albo zostaniesz sprzedany tam, gdzie tylko sobie zażyczysz". Johnny Bravo przystał na taki układ, jednak nigdy nie przeprosił za swoje zachowanie tych, którzy na to najbardziej zasługiwali: kibiców - którzy odwdzięczają mu się gwizdami za każdym razem, gdy ten pojawia się na boisku. Jak się okazało to właśnie oni mieli rację, bo w Canim obudził się włoski charakter podczas ostatniego meczu w Bełchatowie. Edgar C. nie dostosował się do decyzji sztabu szkoleniowego o tym, że karnego miał strzelać Tomasz Brzyski i sam chciał wykonać jedenastkę. "Brzytwa" wyrwał mu jednak piłkę (ostatecznie nie trafił), a cała sytuacja została zakończona po meczu w szatni. Jak widać po dzisiejszych decyzjach, Edgar nadal ma problemy z umiejętnością odpowiedniego zachowania.

Co dalej z panem Bravo? Nic. Zakładamy, że już wkrótce chłopak znowu zniknie z klubu, być może będzie olewał treningi Młodej Ekstraklasy, zabuli 50tys. złotych kary i wkrótce w zimowym okienku opuści Warszawę za jakieś drobne pieniądze. I nawet Zbigniew Boniek, chłopakowi już nie pomoże - nawet pomimo tego, iż stoi na czele PZPNu.

My Edgarowi mówimy "Adios!", a kibicom Polonii zazdrościmy - tego zawodnika na Konwiktorskiej, już nie ujrzycie (chyba, że będzie wracał od fryzjera).




Foto: Przegląd Sportowy

28 października 2012

Kilka pytań i kilka odpowiedzi: Kolejny weekend za nami!


Ostatni weekend był dla nas - fanatyków futbolu niezwykle męczący. Po wtorkowych i środowych emocjach w Lidze Mistrzów mieliśmy przyjemność obejrzeć równie zacięte spotkania ligowe. Były niespodzianki i oczekiwane oczywiste oczywistości. Przed i w trakcie meczów zadaliśmy sobie kilka pytań, na które kilkukrotnie udzieliliśmy odpowiedzi.

27 października 2012

Guangzhou mistrzem w Chinach!



Za nami przedostatnia kolejka ligi chińskiej Super League. Rozgrywek pełnych pieniędzy, piłkarskich gwiazd i nieudaczników z T-mobile ekstraklasy (Manu, Krivets). Znamy już tegorocznego mistrza! Co to za drużyna? Kim są mistrzowie? Kto ich trenuje? Zapraszamy do lektury naszego najnowszego artykułu!

26 października 2012

Podbramkowo EXTRA: Droga na szczyt Ramiresa

Na czele tabeli Premier League nadal utrzymuje się dobrze radząca sobie w krajowych rozgrywkach Chelsea Londyn, tegoroczny zwycięzca Ligi Mistrzów. Poukładany zespół z wieloma gwiazdami światowego futbolu. W formacjach ofensywnych drużyny trenera Di Matteo brylują Oscar, Eden Hazard i Juan Mata. Z przodu sytuacje wykorzystuje zazwyczaj marnuje Fernando Torres. Żartami jak z rękawa sypie David Luiz. Bohaterem czołówek brytyjskich brukowców pozostaje John Terry. W dzisiejszym tekście postanowiliśmy jednak przybliżyć naszym czytelnikom postać kogoś, kto wprowadził zupełnie inną jakość do zespołu Romana Abramowicza i mimo nieprzeciętnych umiejętności i wspaniałego CV, pozostaje piłkarzem troszeczkę niedocenianym. Zapraszamy do lektury artykułu poświęconemu Ramiresowi!

25 października 2012

Podbramkowo EXTRA: Ciekawa historia Ransforda Osei.




W ostatnim dniu zimowego okienka transferowego,  28.02.2008, Legia Warszawa wypożyczyła wicekróla strzelców mistrzostw świata juniorów 2007, Ransforda Osei. Transfer nigdy nie doszedł do skutku, a stołecznemu klubowi w tamtym roku nie udało się zdobyć mistrzostwa Polski. Podobno o mierzącym 168cm wzrostu Ghanijskim snajperze pozytywnie wypowiadał się sam Sir Alex Ferguson. Osei nigdy jednak nie wystąpił w barwach Manchesteru United. Nie tak dawno był piłkarzem Chelsea. Berekum Chelsea, czołowego klubu GLO Premier League. Jak potoczyły się losy tego, który miał zostać nowym Samuelem Eto'o kontynentu afrykańskiego? Zapraszamy do lektury artykułu!

Nieziemska gra Polaków, w galaktycznym meczu!


Rzadko w polskim futbolu zdarza się taki dzień, w którym dwóch reprezentantów naszego kraju zmierza się z najbardziej utytułowanym klubem na świecie i nie dość, że grają oni w podstawowym składzie, wygrywają spotkanie, to jeszcze grają w meczu pierwsze skrzypce. Być może Bóg nie mógł już patrzeć jak polscy piłkarze potykają się o własne nogi, jak kluby odpadają z europejskich pucharów i dał nam dzisiaj dzień, w którym możemy powiedzieć: JESTEŚMY DUMNI Z NASZYCH PIŁKARZY!

Kilka pytań i kilka odpowiedzi: Po środowej serii meczów Ligi Mistrzów


Za nami kolejny dzień piłkarskiej uczty kinomana. W środę byliśmy świadkami kilku piłkarskich niespodzianek, ale... czy na pewno? Wielu obstawiających zakłady piłkarskie wyszło od miejscowego bukmachera na bosaka bez grosza w kieszeni. Czy jednak zawsze wygrywają wielkie nazwy i znane nazwiska? Czy Marcin Wasilewski był jedynym polskim akcentem dzisiejszego dnia w LM? Zapraszamy do lektury najnowszego artykułu z serii "Kilka pytań i kilka odpowiedzi" !

24 października 2012

Kilka pytań i kilka odpowiedzi: po wtorkowej kolejce LM.



Przedstawiamy pierwszy artykuł z cyklu: „Kilka pytań i kilka odpowiedzi“.

Dzisiejszy tekst jest całkowicie poświęcony temu, co działo się we wtorek na europejskich boiskach.
Postanowiliśmy zadać sobie kilka pytań i znaleźć na nie równie interesujące odpowiedzi.
Zapraszamy do lektury!