Niemalże każdy zespół T-mobile Ekstraklasy zatrudnia graczy beznadziejnych, przypadkowych lub zupełnie nieprzygotowanych do sezonu i uprawiania sportu (szczególnie Podbeskidzie i GKS Bełchatów). Niemal każda drużyna co miesiąc wypłaca takim pracownikom gigantyczne pensje i dlatego nie stać jej na jakiekolwiek wzmocnienia. Na pierwszym miejscu w tej konkurencji znajduje się lider T-mobile Ekstraklasy - Legia Warszawa. To właśnie stołeczny klub wydaje na zbędnych piłkarzy najwięcej w Polsce i na jej przykładzie omówię zjawisko marnowania pieniędzy w polskim futbolu.
Jestem urodzonym w Warszawie kibicem Legii i jak każdy sympatyk chciałbym oglądać w zespole "Wojskowych" prawdziwe gwiazdy futbolu - zarówno dobrych zawodników sprowadzanych z zagranicy, jak i tych wyróżniających się w Polsce. Nie jest to nierealne pod względem finansowym (Polskie kluby mają coraz wyższe bużety i niezłe zyski), organizacyjnym i sportowym: w zespole trenera Jana Urbana występuje przecież Danijel Ljuboja, a w zeszłym sezonie na boisku widzieliśmy także legendarnego Nacho Novo i Ismaela Blanco (a kilka lat temu sprowadziliśmy bardzo znanego w Hiszpanii kapitana Levante Valencia - Inakiego Descargę). Niestety pozyskiwanie dobrych piłkarzy łączy się z wysokimi wydatkami, które... no właśnie - przeprowadzane są metodą losowania nie są kontrolowane. Wzmocnienia w Legii są w chwili obecnej konieczne, ale dyrektorzy mają problemy ze znalezieniem odpowiedniej kwoty na zatrudnienie właściwego człowieka (potrzeba 200-300 tysięcy euro rocznie na napastnika, który "zrobi różnicę"). O nieudanych zawodnikach zawodnikach wspomniałem już w którymś tekście jakiś czas temu (Michal Hubnik, Felix Ogbuke). Tym razem napiszę o tych, którzy nie grają (a jeśli już się na murawie pojawią, to prezentują czwartoligowy poziom). Oto bohaterowie dzisiejszego tekstu Podbramkowo Extra:
1. Dickson Choto
Niezwykle sympatyczny gość. Legenda polskiej ligi i Legii. 31-letni wysoki, silny i niezły technicznie stoper. Uczestnik Pucharu Narodów Afryki 2004 z reprezentacją Zimbabwe. Swego czasu stworzył mistrzowską defensywę z Moussą Ouattarą, a potem tworzył równie szczelną (ale nieco mniej efektowną) obronę z Inakim Astizem. Niestety było to około pięć lat temu. Od tamtego czasu "Dixie" coraz bardziej zawodzi i cały czas walczy z tajemniczymi kontuzjami. Trudno jest się domyśleć, czy Choto jest zdrowy, czy też chory (nie ma co do tego reguły, a klubowi lekarze już chyba dawno się poddali). Od wielu sezonów Choto jest permanentnie nieprzygotowany do gry i zazwyczaj także zbyt ciężki (próbował walczyć z tym trener Skorża). Jeśli wchodzi na boisko, to zazwyczaj szybko je opuszcza i nie gwarantuje spokoju pod własną bramką. Ostatnio jako-tako przygotowany do gry był w sezonie 2009/10 (19 występów na 30 możliwych). Jeśli chodzi o jego pensję, to jest bardzo wysoka (prawdopodobnie 150 - 250 tysięcy Euro za sezon). Kiedy "Dixie" był kluczowym zawodnikiem Legii, podpisał wieloletni kontrakt obowiązujący do końca czerwca 2013.
2. Srdja Knezević. W przeciwieństwie do Choto, ten serbski prawy lub środkowy obrońca, nie jest nawet zgłoszony do gry w barwach Legii. To jego trzeci i na pewno ostatni rok w barwach Legii (podpisał długi kontrakt). Nie gra nigdzie, a zarabia bardzo dobrze (200-250 tysięcy Euro za sezon) i nie można się go pozbyć. Ma 27-lat i grał w przeszłości w barwach Partizana w Lidze Mistrzów. W Polskiej Ekstraklasie wystąpił tylko w 4 meczach. Jedna z największych porażek transferowych w T-mobile Ekstraklasie ostatnich lat (największą było kupienie Sernasa przez Zagłębie Lubin).
Za transfer Kneżevicia możemy podziękować Stanko Svitlicy. Byłemu snajperowi Le Mans UC 72 Legii, Hannoveru 96 i... Wisły.
3. Marko Suler. Cudowny transfer z lata 2012. 29-letni środkowy obrońca, który występuje od czasu do czasu w kadrze Słowenii. Do Legii przeszedł za darmo, ale podpisał trzyletni kontrakt (około 200 tysięcy Euro za rok gry). Ma fajną stronę internetową (można sobie pobrać kartki do zbierania autografów) i wielu fanów na Facebooku (5 456), ale piłkarzem jest przeciętnym. Marko to dopiero piąty w kolejności "do gry" stoper w Legii. Po Jędrzejczyku, Astizie, Żewłakowie i Vrdojlaku. Słoweniec może grać też na lewej obronie, ale Jan Urban zdecydowanie na tej stronie woli od niego Wawrzyniaka, Kiełbowicza i... Rzeźniczaka (każdy by ich wolał). Jeśli jakimś cudem Marko łapie się do wyjściowego składu, to zawodzi. W sezonie 2012/13 Legia tylko raz przegrała w lidze, z Jagiellonią - właśnie po tragicznym błędzie Marko Sulera. Słoweniec przypomina stylem gry Dejana Kelhara i niedługo będzie mu jeszcze trudniej wywalczyć miejsce w składzie - Jan Urban zastanawia się nad przedwczesnym ściągnięciem z wypożyczenia Damiana Zbozienia - bardzo przyzwoitego stopera/prawego obrońcę/defensywnego pomocnika.
4. Wojciech Skaba. Przeciętny ligowy bramkarz, który jest obdarzony całkiem niezłymi warunkami fizycznymi i niesamowitym refleksem oraz zwinnością (kiedyś z sukcesami trenował gimnastykę). W ciągu siedmiu sezonów w barwach Legii pojawił się na boisku 21 razy i tylko dzięki niemu nie można było spisać całkowicie sezonu 2010/11 na straty (był jakieś 46 razy lepszy od Marijana Antolovicia, którego Legia już się pozbyła !!! ). Ostatnio ten 28-letni golkiper w meczu ligowym wystąpił jesienią 2011 i od tego czasu siedzi na ławce rezerwowych. Nie zarabia tak mało (pewnie około 100 tysięcy euro rocznie, bo tak ze 2 lata temu przedłużył kontrakt), ale nie zastąpi rewelacyjnego Dusana Kuciaka. Na naszą ligę jest OK, ale na Legię brakuje mu trochę umiejętności i pewnie niedługo gdzieś odejdzie (chciały go zespoły ze Skandynawii). W polskiej ekstraklasie obecny od sezonu 2004/5, na boisku w meczach ligowych pojawił się 66 razy. Legia ma mnóstwo innych bramkarzy gotowych do podjęcia rywalizacji o bluzę z numerem 1 po ewentualnym odejściu Dusana Kuciaka (Jałocha, Szumski, Pogorzelec), a mówi się też o transferze utalentowanego bramkarza z Litwy oraz powrocie Jana Muchy (a kiedyś też powróci Artur Boruc - i to chyba już całkiem niedługo).
5. Tomasz Kiełbowicz. Weteran naszej ligi (382 występy, 25 bramek, trzy mistrzostwa i 4 Puchary Polski). Występował w najbardziej znienawidzonych przez kibiców Legii drużynach (Widzewie i Polonii), a mimo to cieszy się ich szacunkiem. Przy Łazienkowskiej obecny od wiosny 2001. Ten specjalista od rzutów wolnych i rożnych niedługo będzie obchodził 37-me urodziny, a z roku na rok gra coraz mniej (w tym sezonie na boisku jeszcze się nie pojawił, w zeszłym wystąpił 5 razy). Dużo nie zarabia (pewnie około 100 tysięcy Euro rocznie), ale zdecydowanie za mało wspiera kolegów na boisku. Na lewej obronie z konieczności musi występować czasami Jakub Rzeźniczak lub nawet Marko Suler (nigdy więcej!). Po tym sezonie, "Kiełbik" ma zająć się pracą w akademii Legii. Ale można było go do tego namówić po zakończeniu zeszłego sezonu, zaoszczędzić trochę pieniędzy i zwolnić miejsce w składzie.
6. Albert Bruce. Tajemniczy gość z Ghany, którego talent odkrył podobno Marek Jóźwiak. Prawdziwy piłkarz zagadka. Defensywny pomocnik urodzony w zimie 1993 (istnieje możliwość, że jest starszy- można było przeczytać o tym artykuł na portalu weszlo.com) mecze Legii ogląda najczęściej z prestiżowego Silver Clubu, a wiele osób nazywa go "Nowym Essienem". Czy naprawdę jest taki dobry i wkrótce przejdzie do Chelsea lub Realu Madrid? No chyba nie, skoro w Legii jeszcze nie zadebiutował (kiedy on w końcu zadebiutuje?). W zespole ME radzi sobie coraz lepiej (ale zawsze schodzi z boiska przed czasem). Ostatnio strzelił nawet debiutanckiego "młodego" gola. Pozytywną opinię o tym gościu słyszałem od mojego znajomego z Ghany, więc może rzeczywiście posiada jakieś umiejętności. Bruce trafił do Legii wiosną 2012, ale miał przyjść na Ł3 już wcześniej (był jednak niepełnoletni). Raczej nie wróci szybko do Asante Kotoko FC (wcześniej grał w Arsenalu Berekum), ale chyba w najbliższym czasie nie zbawi też pierwszej drużyny. Nie jest drogi w utrzymaniu, zarabia pewnie mniej niż 50 tysięcy Euro rocznie.
Do kosztów utrzymania powyższej szóstki niestety trzeba dodać pensje trzech piłkarzy Legii, którzy niestety z powodów zdrowotnych nie mogą występować w barwach "Wojskowych", a którzy nadal mają ważne kontrakty.
7. Marek Saganowski okazał się być dużym wzmocnieniem dla drużyny trenera Jana Urbana, ale... Legia go nie przebadała (moim zdaniem - został za bardzo zamęczony występami co 3 dni po 90 minut w pełnym wymiarze czasowym w klubie i kadrze) i być może będzie musiał zakończyć karierę. Nadal jest jednak (i będzie do końca kontraktu?) opłacany przez "Wojskowych" (pewnie około 150 tysięcy euro rocznie). A Legia cały czas gra z konieczności tylko jednym napastnikiem - Ljuboją (który w tym sezonie miał być ofensywnym pomocnikiem). Być może Sagan wiosną wróci do gry i pomoże drużynie w walce o tytuł mistrzowski.
8. Rafał Wolski z pozoru niegroźnej kontuzji pięty nabawił się tuż przed Euro 2012 i nadal nie może grać. Na turniej pojechał z Kadrą Polski i nie pojawił się ani razu na boisku. Odkryty przez Marka Jóźwiaka talent, do gry miał wrócić z początkiem sierpnia, a wróci być może w trakcie zimowych przygotowań do rundy rewanżowej. Być może okaże się fantastycznym wzmocnieniem dla drużyny Jana Urbana, ale... może przez cały sezon będzie tylko zajmował miejsce w składzie i zarabiał pieniądze (pewnie też około 150 tysięcy Euro za sezon). Obdarzony bajeczną techniką ofensywny pomocnik może okaże się "nowym Deyną", ale równie dobrze może zostać "nowym Smolińskim". Życzę mu tego pierwszego.
9. Michał Efir - wielki talent i niestety jeszcze większy pechowiec. Skutecznie podbijał Młodą Ekstraklasę, ale nie udało mu się zdobyć ligowej bramki na najwyższym "dorosłym" poziomie. Cały czas przeszkadzają mu kontuzje. Wiosną 2013 roku skończy 21 lat i będzie miał już chyba ostatnią szansę na pokazanie swoich umiejętności w pierwszym zespole. Do treningów ma powrócić w zimie, a na jego snajperski talent bardzo liczy trener Jan Urban. Nie kosztuję Legię dużo (pewnie poniżej 50 tysięcy euro rocznie), ale w dzisiejszych czasach każdy grosz jest cenny.
Lider T-mobile Ekstraklasy narzeka na brak funduszy na transfery i oferuje Razakowi Traore mniejsze zarobki niż Lechia, ale na pensje dla powyższych zawodników wydaje 1,2 - 1,4 mln euro rocznie (tyle kosztuje utrzymanie ponad trzech takich Razaków). Legia zatrudnia wielu doświadczonych graczy z niezłymi CV, ale zmuszona jest do grania juniorami i jednym napastnikiem (który miał być pomocnikiem), który ma 34 lata i cały czas zmaga się z drobnymi urazami. Trochę to komplikuje sprawę i walka o mistrzostwo jest niezwykle trudna, ale sukces jest możliwy. Pozostaje nam zadać pytanie: Co by było, gdyby klub ze stadionu Pepsi Arena był lepiej zarządzany, bezbłędnie zarządzany i nie zatrudniał przypadkowych zawodników?
Przedstawiony w tym tekście problem występuje niemalże w każdym ekstraklasowym zespole. W naszym futbolu najbardziej leży i kwiczy madre zarządzanie, a króluje chaos i samowolka menażerów. Przykłady? Zagłębie Lubin zatrudnia między innymi Hodura, Slobodę, Wilczka, Sernasa. Pogoń Szczecin płaci pensję Fabiniakowi, Mahamodou Traore, Radlerowi, Boninowi i Mosnikovovi...
Piłkarz Lecha Poznań - Bartosz Ślusarski i.. piłkarz Legii - Dickson Choto. Kilka lat temu.
Dickson Choto i Moussa Ouattara - tego duetu bała się cała Polska. Ouattarę (na zdjęciu u góry, niesie go Choto) odnalazł na francuskim turnieju dla bezrobotnych piłkarzy Marek Jóźwiak.
4 komentarze:
NIE WIEM JAK WY, ALE JA SIĘ JARAM TYM TEKSTEM !!!!!!!!!! 100000PRO PRAWDY, ZIOM !
Bardzo dobry tekst, pozdrawiam serdecznie,
MaRo
Mistrz. Ja zwykle :)
Nie no Choto jak gra, to przynajmniej nie zawodzi. nie tak jak Szuler
Mariusz
Prześlij komentarz
Wszystkich czytelników komentujących Nasze artykuły, prosimy o podpisywanie się pod swoimi wypowiedziami, nie używania wulgaryzmów i o brak spamowania. Zastrzegamy sobie prawo do usunięcia wybranego - niestosownego - komentarza.
Redakcja.