26 października 2012

Podbramkowo EXTRA: Droga na szczyt Ramiresa

Na czele tabeli Premier League nadal utrzymuje się dobrze radząca sobie w krajowych rozgrywkach Chelsea Londyn, tegoroczny zwycięzca Ligi Mistrzów. Poukładany zespół z wieloma gwiazdami światowego futbolu. W formacjach ofensywnych drużyny trenera Di Matteo brylują Oscar, Eden Hazard i Juan Mata. Z przodu sytuacje wykorzystuje zazwyczaj marnuje Fernando Torres. Żartami jak z rękawa sypie David Luiz. Bohaterem czołówek brytyjskich brukowców pozostaje John Terry. W dzisiejszym tekście postanowiliśmy jednak przybliżyć naszym czytelnikom postać kogoś, kto wprowadził zupełnie inną jakość do zespołu Romana Abramowicza i mimo nieprzeciętnych umiejętności i wspaniałego CV, pozostaje piłkarzem troszeczkę niedocenianym. Zapraszamy do lektury artykułu poświęconemu Ramiresowi!



   Bohater tego artykułu, Ramires. fot. fifa.com 


Z ligi brazylijskiej nie jest łatwo się wypromować do topowych europejskich klubów. Na rozległych plażach i boiskach znaleźć można wielu utalentowanych zawodników. Najlepsi z nich kosztują z reguły duże pieniądze, a europejskie kluby coraz rzadziej (po wielu drogich transferowych niewypałach w osobie między innymi Keiriisona, Breno i Kerlona) decydują się podjęcie ryzyka. W czasach kryzysu, dla zawodników z ameryki łacińskiej, najlepszą okazją do pokazania skautom z europy swoich wszystkich walorów i sztuczek są mecze reprezentacyjne. A szczególnie te na najwyższym poziomie.
Tą drogą podążył właśnie Ramires Santos do Nascimento.

Europejskiemu kibicowi młody pomocnik wpadł w oko wiosną 2009. Miał wtedy 22 lata (rocznik 1987) i pojawił się nieoczekiwanie w drugiej połowie pierwszego meczu Brazylii podczas Pucharu Konfederacji w RPA. Po godzinie wyczerpującej batalii z Egiptem (4:3) zmienił piłkarskiego obieżyświata Elano i spisał się zaskakująco dobrze. Zobaczyliśmy ambitnego i szybkiego, dobrze operującego piłką defensywnego pomocnika. Widział to także ówczesny selekcjoner „Kanarków“, Carlos Dunga. Od tamtej pory Ramires regularnie występował w pierwszym składzie i wykorzystał daną mu szansę. Brazylijczycy pokonali USA, ówczesnych mistrzów świata z Włoch (3:0), gospodarzy z RPA i ponownie USA (w meczu finałowym). Ramires przestał być kimś anonimowym. Stał się odkryciem tego turnieju i najgorętszym zawodnikiem na rynku transferowym, obiektem zainteresowania wielu europejskich klubów.

Dotychczas urodzony w stanie Rio De Janeiro piłkarz występował tylko w małych klubach z tradycjami typu Joinville, z którego to przeszedł do mającego lata świetności daleko za sobą Cruzeiro za 300 tysięcy dolarów (Podobną sumę zapłaciła Legia Warszawa za wypożyczenie Michala Hubnika z Sigmy Ołomuniec). W klubie z Belo Horizonte Ramires rozegrał dopiero dwa pełne sezony. Teraz miał przenieść się do Europy. Mówiło się o transferze na Wyspy Brytyjskie, pojawiały się również sygnały z Włoch (następstwo doskonałego występu przeciwko drużynie z Półwyspu Apenińskiego). Pracowity reprezentant Brazylii podążył jednak inną drogą. Wzorem wielu innych rodaków, karierę w Europie zaczął w Portugalii. Jego nowym klubem została Benfica Lizbona.

Mierzący 180 centymetrów wzrostu sportowiec przybył do stolicy Portugalii pod koniec maja 2009 za 7,5 milionów euro i nie zabawił zbyt długo. Szybko stał się gwiazdą zespołu, który po raz pierwszy od pięciu lat został mistrzem Portugalii. To właśnie wtedy można bylo zauważyć u tego zawodnika pozornie defensywnego pewne talenty do gry ofensywnej. W kluczowym meczu sezonu, przeciwko Victorii Guimaraes zdobył strzałem głową jedynego i bardzo cennego gola. Warto podkreślić, że miało to miejsce w niedzielę 23 sierpnia. Był to dzień słoneczny, temperatura wynosiła 24 stopnie celcjusza – warunki zdaniem niektórych profesjonalnych piłkarzy były więc „wyjątkowo niesprzyjające grze w piłkę“. Mimo wielu utrudnień, Ramires rozgrywki 2009-10 zakończył w podwójnej koronie. Razem z między innymi Fabio Coentrao, Davidem Luizem i wspomnianym przeze mnie wcześniej piłkarskim statystą Keiriisonem zdobył także puchar Portugalii. I znowu stał się gorącym kąskiem na rynku transferowym.

W sierpniu 2010 za 22 miliony euro przeszedł do Chelsea. Niewysoki, dobry w odbiorze piłki i znakomicie wyszkolony technicznie pomocnik miał zastąpić Claude Makelele. Oczekiwania były wysokie. Ramires dostał numer 7 po Andriju Szewczence i niedługo potem udowodnił, że ta cyfra wcale nie jest pechowa. Niemal od razu wkomponował się w drużynę i wkrótce stał się kluczowym graczem. Jego znakiem rozpoznawczym stało się połączenie brazylijskiej techniki z odbiorami piłki w stylu angielskim. Znacznie przyczynił się do pokonania między innymi Arsenalu i Manchesteru United. Pod koniec swojego imponującego debitanckiego sezonu na Wyspach Brytyjskich zdobył pięknego gola w pojedynku z Manchesterem City i momentalnie został idolem wielu kibiców Chelsea.

W przeciwieństwie do wielu brazylijskich talentów (Lucas Leiva, Anderson, Denilson), Ramires nigdy nie zawalnia tempa. Co więcej – on prawie nigdy się nie męczy. Dysponuje fantastyczną szybkością i wrodzoną wytrzymałością. Jego kariera zaś nadal nabiera rozpędu. Od początku sezonu 2011/12 zdecydowanie wyróżnia się na tle pozostałych piłkarzy „The Blues“. Dużo biega, notuje mało strat i strzela. W Premier League, Pucharze Anglii i Lidze Mistrzów. Zdecydowanie wyróżniał się na tle środkowych pomocników za czasów trenera Villasa-Boasa. To właśnie od tego kreatywnego gracza portugalski szkoleniowiec zazwyczaj zaczynał ustalanie składu. Regularnie zadawano sobie pytanie: czy Ramires potrafi grać lepiej?
Reprezentant Brazylii po raz kolejny zaskoczył cały piłkarski świat. I była to niespodzianka zdecydowanie pozytywna, bo latynos prowadzi się bardzo dobrze i nie jest bohaterem pozaboiskowych skandali charakterystycznych dla graczy z angielskich klubów. Nowy szkoleniowiec piłkarzy ze stadionu Stamford Bridge, Roberto Di Matteo przekwalifikował go na prawego skrzydłowego i była to bardzo dobra decyzja. Ramires pokazał, że dysponuje doskonałym zmysłem taktycznym i błyskawicznie przystosował się do nowych warunków gry. Po efektownym rajdzie zdobył gola na wagę awansu do finału Ligi Mistrzów. Tempa nie zwolnił i kolejną bramkę dołożył w finale Pucharu Anglii przeciwko Liverpoolowi zdobywając swoje pierwsze trofeum w barwach Chelsea.

Co dalej? 25-latek nie przestaje nas zaskakiwać i mierzy coraz wyżej. W wygranym przez Chelsea finale LM nie zagrał z powodu nadmiaru żółtych kartek. Nie wystąpił wystąpił na Igrzyskach Olimpijskich (poprzednie zakończył z brązowym medalem). Następnie skupi się na kolejnym sezonie Premier League, celem będzie oczywiście mistrzostwo (Chelsea jest na dobrej drodze do zdobycia mistrzostwa). Wiosną przyszłego roku postara się obronić Puchar Konfederacji i być może spróbuje swoich sił również w Klubowych Mistrzostwach Świata. Za dwa lata natomiast będzie miał w rodzimej Brazylii szansę (a wręcz narodowy obowiązek) na zdobycie najbardziej pożądanego piłkarskiego trofeum- pucharu Mistrzostw Świata. Czy kolejne sukcesy tego wiecznie głodnego zwycięstw piłkarza są możliwe? 
Jedno wiemy na pewno - Ramires tempa nie zwalnia!



Ramires i jesgo przyjaciel, David Luiz celebrują radość ze strzelonego gola. fot. fifa.com

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Wszystkich czytelników komentujących Nasze artykuły, prosimy o podpisywanie się pod swoimi wypowiedziami, nie używania wulgaryzmów i o brak spamowania. Zastrzegamy sobie prawo do usunięcia wybranego - niestosownego - komentarza.

Redakcja.