Na czele tabeli Premier League nadal utrzymuje się dobrze radząca sobie w krajowych rozgrywkach Chelsea Londyn, tegoroczny zwycięzca Ligi Mistrzów. Poukładany zespół z wieloma gwiazdami światowego futbolu. W formacjach ofensywnych drużyny trenera Di Matteo brylują Oscar, Eden Hazard i Juan Mata. Z przodu sytuacje wykorzystuje zazwyczaj marnuje Fernando Torres. Żartami jak z rękawa sypie David Luiz. Bohaterem czołówek brytyjskich brukowców pozostaje John Terry. W dzisiejszym tekście postanowiliśmy jednak przybliżyć naszym czytelnikom postać kogoś, kto wprowadził zupełnie inną jakość do zespołu Romana Abramowicza i mimo nieprzeciętnych umiejętności i wspaniałego CV, pozostaje piłkarzem troszeczkę niedocenianym. Zapraszamy do lektury artykułu poświęconemu Ramiresowi!
Z ligi brazylijskiej
nie jest łatwo się wypromować do topowych europejskich klubów. Na rozległych
plażach i boiskach znaleźć można wielu utalentowanych zawodników. Najlepsi
z nich kosztują z reguły duże pieniądze, a europejskie kluby coraz
rzadziej (po wielu drogich transferowych niewypałach w osobie między innymi
Keiriisona, Breno i Kerlona) decydują się podjęcie ryzyka. W czasach
kryzysu, dla zawodników z ameryki łacińskiej, najlepszą okazją do
pokazania skautom z europy swoich wszystkich walorów i sztuczek są mecze
reprezentacyjne. A szczególnie te na najwyższym poziomie.
Tą drogą podążył
właśnie Ramires Santos do Nascimento.
Europejskiemu
kibicowi młody pomocnik wpadł w oko wiosną 2009. Miał wtedy 22 lata (rocznik
1987) i pojawił się nieoczekiwanie w drugiej połowie pierwszego meczu Brazylii
podczas Pucharu Konfederacji w RPA. Po godzinie wyczerpującej batalii
z Egiptem (4:3) zmienił piłkarskiego obieżyświata Elano i spisał się
zaskakująco dobrze. Zobaczyliśmy ambitnego i szybkiego, dobrze operującego
piłką defensywnego pomocnika. Widział to także ówczesny selekcjoner „Kanarków“,
Carlos Dunga. Od tamtej pory Ramires regularnie występował w pierwszym składzie
i wykorzystał daną mu szansę. Brazylijczycy pokonali USA, ówczesnych mistrzów
świata z Włoch (3:0), gospodarzy z RPA i ponownie USA (w meczu finałowym).
Ramires przestał być kimś anonimowym. Stał się odkryciem tego turnieju i
najgorętszym zawodnikiem na rynku transferowym, obiektem zainteresowania wielu
europejskich klubów.
Dotychczas urodzony
w stanie Rio De Janeiro piłkarz występował tylko w małych klubach
z tradycjami typu Joinville, z którego to przeszedł do mającego lata
świetności daleko za sobą Cruzeiro za 300 tysięcy dolarów (Podobną sumę
zapłaciła Legia Warszawa za wypożyczenie Michala Hubnika z Sigmy
Ołomuniec). W klubie z Belo Horizonte Ramires rozegrał dopiero dwa pełne
sezony. Teraz miał przenieść się do Europy. Mówiło się o transferze na
Wyspy Brytyjskie, pojawiały się również sygnały z Włoch (następstwo
doskonałego występu przeciwko drużynie z Półwyspu Apenińskiego). Pracowity
reprezentant Brazylii podążył jednak inną drogą. Wzorem wielu innych rodaków,
karierę w Europie zaczął w Portugalii. Jego nowym klubem została Benfica
Lizbona.
Mierzący 180
centymetrów wzrostu sportowiec przybył do stolicy Portugalii pod koniec maja
2009 za 7,5 milionów euro i nie zabawił zbyt długo. Szybko stał się gwiazdą
zespołu, który po raz pierwszy od pięciu lat został mistrzem Portugalii. To
właśnie wtedy można bylo zauważyć u tego zawodnika pozornie defensywnego pewne
talenty do gry ofensywnej. W kluczowym meczu sezonu, przeciwko Victorii
Guimaraes zdobył strzałem głową jedynego i bardzo cennego gola. Warto
podkreślić, że miało to miejsce w niedzielę 23 sierpnia. Był to dzień słoneczny,
temperatura wynosiła 24 stopnie celcjusza – warunki zdaniem niektórych
profesjonalnych piłkarzy były więc „wyjątkowo niesprzyjające grze w piłkę“.
Mimo wielu utrudnień, Ramires rozgrywki 2009-10 zakończył w podwójnej
koronie. Razem z między innymi Fabio Coentrao, Davidem Luizem i
wspomnianym przeze mnie wcześniej piłkarskim statystą Keiriisonem zdobył także
puchar Portugalii. I znowu stał się gorącym kąskiem na rynku transferowym.
W sierpniu 2010 za 22 miliony euro przeszedł do Chelsea. Niewysoki, dobry w
odbiorze piłki i znakomicie wyszkolony technicznie pomocnik miał zastąpić
Claude Makelele. Oczekiwania były wysokie. Ramires dostał numer 7 po Andriju
Szewczence i niedługo potem udowodnił, że ta cyfra wcale nie jest pechowa.
Niemal od razu wkomponował się w drużynę i wkrótce stał się kluczowym
graczem. Jego znakiem rozpoznawczym stało się połączenie brazylijskiej techniki
z odbiorami piłki w stylu angielskim. Znacznie przyczynił się do pokonania
między innymi Arsenalu i Manchesteru United. Pod koniec swojego imponującego
debitanckiego sezonu na Wyspach Brytyjskich zdobył pięknego gola w pojedynku
z Manchesterem City i momentalnie został idolem wielu kibiców Chelsea.
W
przeciwieństwie do wielu brazylijskich talentów (Lucas Leiva, Anderson,
Denilson), Ramires nigdy nie zawalnia tempa. Co więcej – on prawie nigdy się
nie męczy. Dysponuje fantastyczną szybkością i wrodzoną wytrzymałością.
Jego kariera zaś nadal nabiera rozpędu. Od początku sezonu 2011/12 zdecydowanie
wyróżnia się na tle pozostałych piłkarzy „The Blues“. Dużo biega, notuje mało
strat i strzela. W Premier League, Pucharze Anglii i Lidze Mistrzów.
Zdecydowanie wyróżniał się na tle środkowych pomocników za czasów trenera
Villasa-Boasa. To właśnie od tego kreatywnego gracza portugalski szkoleniowiec
zazwyczaj zaczynał ustalanie składu. Regularnie zadawano sobie pytanie: czy
Ramires potrafi grać lepiej?
Reprezentant
Brazylii po raz kolejny zaskoczył cały piłkarski świat. I była to niespodzianka
zdecydowanie pozytywna, bo latynos prowadzi się bardzo dobrze i nie jest
bohaterem pozaboiskowych skandali charakterystycznych dla graczy z angielskich
klubów. Nowy szkoleniowiec piłkarzy ze stadionu Stamford Bridge, Roberto Di
Matteo przekwalifikował go na prawego skrzydłowego i była to bardzo dobra decyzja.
Ramires pokazał, że dysponuje doskonałym zmysłem taktycznym i błyskawicznie przystosował
się do nowych warunków gry. Po efektownym rajdzie zdobył gola na wagę awansu do
finału Ligi Mistrzów. Tempa nie zwolnił i kolejną bramkę dołożył w finale
Pucharu Anglii przeciwko Liverpoolowi zdobywając swoje pierwsze trofeum w
barwach Chelsea.
Co dalej? 25-latek
nie przestaje nas zaskakiwać i mierzy coraz wyżej. W wygranym przez Chelsea finale
LM nie zagrał z powodu nadmiaru żółtych kartek. Nie wystąpił wystąpił na Igrzyskach
Olimpijskich (poprzednie zakończył z brązowym medalem). Następnie skupi
się na kolejnym sezonie Premier League, celem będzie oczywiście mistrzostwo
(Chelsea jest na dobrej drodze do zdobycia mistrzostwa). Wiosną przyszłego roku
postara się obronić Puchar Konfederacji i być może spróbuje swoich sił
również w Klubowych Mistrzostwach Świata. Za dwa lata natomiast będzie miał w
rodzimej Brazylii szansę (a wręcz narodowy obowiązek) na zdobycie najbardziej
pożądanego piłkarskiego trofeum- pucharu Mistrzostw Świata. Czy kolejne sukcesy
tego wiecznie głodnego zwycięstw piłkarza są możliwe?
Jedno wiemy na pewno - Ramires tempa nie zwalnia!
Jedno wiemy na pewno - Ramires tempa nie zwalnia!
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Wszystkich czytelników komentujących Nasze artykuły, prosimy o podpisywanie się pod swoimi wypowiedziami, nie używania wulgaryzmów i o brak spamowania. Zastrzegamy sobie prawo do usunięcia wybranego - niestosownego - komentarza.
Redakcja.