08 grudnia 2012

Oni mogą żałować wyjazdu. W kraju byli gwiazdami, na obczyźnie im nie wyszło




Jakubów Tosików Ci u nas dostatek. Wśród polskich piłkarzy. Tosików - czyli zawodników, którzy z bardziej lub mniej wiadomych przyczyn wyjechali za granicę, by tam dalej kopać  piłkę. Niestety wyjazdów tych wspominać nie będą najlepiej i kopać mogą się teraz najwyżej w czoło.

Wspomniany Tosik gra od tego sezonu w zespole Karpaty Lwów. I sądząc po swoim ostatnim wpisie na facebook'u, żałuje.
- Stwierdzam, że dzisiejszy dzień będzie wyjątkowym dniem, już nigdy moja noga nie stanie na tej ziemi!!!- napisał na swoim wall'u piłkarz.
Zapytany przez znajomego, na jakiej ziemi, odpowiedział: 
- Oczywiście, że chodzi o ukraińską!!! Skurwysyny i złodzieje!!!
Chodzi rzecz jasna o pieniądze, a raczej ich brak w klubowej kasie. I dlatego Tosik chce jak najszybciej ewakuować się z Lwowa i zapewne wrócić do kraju. 

Przy tej okazji wzięliśmy pod lupę transfery polskich piłkarzy z Ekstraklasy do innych lig europejskich z ostatnich lat i wyłowiliśmy "najznakomitsze kąski". Tak oto powstała lista tych, którzy o swoich zagranicznych wojażach chcieliby zapomnieć jak najszybciej. Ale nie zawsze to takie proste. W ich przypadku hasło "witaj przygodo" źle się skończyło.

Wspomnieliśmy już o Tosiku, teraz kolej na innego husarza, który chciał podbić Wschód - Dawida Jańczyka. W 2007 roku został on sprzedany z Legii Warszawa za ponad 4 mln Euro i do dziś na Łazienkowskiej uznają tę transakcję za jedną z najlepszych w historii w klubu.

Pozbyto się bowiem marnego napastnika za pokaźną sumkę. Napastnika, który w polskiej lidze zdobył raptem kilka bramek. Jańczyk tuż przed tym zagrał na Mistrzostwach Świata U-20 ( tych z 2007 roku, gdzie Krychowiak zapakował pięknego gola Brazylii z wolnego) z reprezentacją i zdobył na mundialu 3 gole.


Krychowiak strzela Brazylii pięć lat temu

To nic, że był jednym wysuniętym napastnikiem, wszystkie piłki chcąc nie chcąc, musiały iść na niego i nigdy później już w kilku meczach z rzędu goli nie zdobywał. Rosjanie dali się złapać i zabulili 4 miliony. W Rosji Jańczyk szans dużych nie miał z Vagnerem Love i innymi gwiazdorami, szybko trafił do Belgii gdzie chwilę się odbudował. Ostatnio? Wałęsa się między drugą ligą irlandzką a ogonami ligi ukraińskiego.

Jak już jesteśmy przy kluczowych słowach: "polski", "napastnik", "Rosja" to jeszcze słówko o Grzegorzu Piechnie, popularnie zwanym "Kiełbasą". W Koronie Kielce był prawdziwym królem pola karnego, zdobył aż 38 bramek w 58 meczach. Dostał więc ofertę wyjazdu i tak przeszedł w 2006 roku do Torpedo Moskwa. Przez następne 5 sezonów trafił już tylko razy, w barwach warszawskiej Polonii (podobnie jak Daniel Sikorski) nie udało mu się tego uczynić ani razu. Piechnę ( tak jak Jańczyka i Napoleona)  również zatrzymała Moskwa.

Przenosimy do gorącej Sycylii, jest rok 2007. Radosław Matusiak właśnie podpisuje kontrakt z tamtejszym Palermo. Pewny siebie, wszak uczy się nazw włoskich win, w Bełchatowie trochę nastrzelał bramek. Nie straszny mu nawet mało wtedy znany Urugwajczyk Cavani.


- Cavani nie jest ode mnie lepszy. Ma młodzieńczą fantazję i miał sporo szczęścia na początku, dlatego ma lepsze notowanie w tej chwili - mówił Matusiak w marcu 2007 roku, gdy stracił miejsce w składzie Palermo.


Gdzie jest dziś Cavani? Wśród najlepszych w Europie. A Matusiak? Niedawno był na testach w niemieckim trzecioligowcu (sic!). Szkoda trochę Radka, bo w sumie fajny facet z niego, sympatyczny. Ale w futbolu to za mało.

Inny Radosław, tym razem Majewski, na dobre już ugrzązł chyba w angielskiej Championship. Wpierw wypożyczony z Polonii do Nottingham Forrest, ostatecznie sprzedany w 2010 roku, nie potrafi zrobić na Wyspach kroku dalej. 


Majewski, pora na powrót do Polski?

Gorzej. W pamiętnym sezonie, gdy Forrest byli bardzo blisko awansu do Premier League (przegrali w barażach), Polak naprawdę błyszczał. Był wiodącą postacią i nadzieją reprezentacji. Ale drużyna nie awansowała, a on obniżył loty. Do dziś pamiętam rozmowę, podczas której opowiadał mi o tym, jak wielki smutek panował w szatni Nottingham po porażce z Blackpool 3:4 w barażach. Ale chyba nie spodziewał się, że tamten mecz może tak bardzo zahamować jego karierę. Ma już 26 lat, niech wraca z Anglii.

Majewskiego ktoś z Ekstraklasy zapewne by zechciał, gorzej z Patrykiem Małeckim. Krnąbrnego skrzydłowego Wisła Kraków  pozbyła się latem tego roku i oddała do tureckiego Eskisehirsporu na wypożyczenie. Problem w tym, że Małecki głównie zajmuje się w Turcji zwiększaniem frekwencji (siedzi na trybunach) lub okupuję ławkę rezerwowych. Zdobył raptem jedną bramkę, tylko kilka razy w ogóle pojawił się na boisku. A niektórzy widzieli w nim lidera kadry na Euro 2012.

W składzie polskiej drużyny na wspomniany turniej znalazł się za to Grzegorz Sandomierski. W ostatniej chwili, kosztem Fabiańskiego, który doznał w maju kontuzji. Był swego czasu objawieniem ligi, sprzedany z Jagiellonii do Belgii, do Genku. Tam jednak się nie przebił, potem bronił w Jadze na wypożyczeniu i ostatnio w angielskim Blackburn znów kosi trawniki. Na szczęście ma dopiero 23 lata więc jeszcze kariera jest do uratowania. 

Wraz ze wspomnianym Małeckim w Turcji mieszka cała kolonia polskich piłkarzy, ale wspomnijmy tylko o Adrianie Mierzejewskim. W Polonii jeden z liderów całej ligi, sprzedany za sporą sumkę po świetnych negocjacjach ówczesnego prezesa "Czarnych Koszul" - J. Wojciechowskiego.

Początki w Trabzonsporze miał nawet niezłe, występy w Lidze Mistrzów i takie tam. Ale ostatnimi czasy Adrian głównie ma okazję do gry podczas zgrupowań polskiej reprezentacji. Czasem obudzi się w Turcji, ale to za mało. Ewidentnie tych wydanych pieniędzy (ponad 5 milionów) mogą żałować nad Bosforem. 

Przy okazji tureckich klimatów nie można nie napisać jeszcze o pewnych braciach. Paweł i Piotr Brożek stanowili kiedyś o sile Wisły Kraków. I to by było na tyle, bo za granicą naszego kraju zupełnie sobie nie poradzili. Nazywani uszczypliwie przez internautów "Bolkiem i Lolkiem polskiego futbolu" zawodnicy nie grają już dziś w Trabzonsporze. Ba, nie grają nawet razem, co wcześniej im się nie zdarzyło. Paweł występuje w drugiej lidze hiszpańskiej i przekonuje, że wielu tamtejszych piłkarzy dałoby radę w Polsce. Piotr gra w Lechii i ostatnio nawet wrócił do reprezentacji, czym Waldemar Fornalik zadziwił chyba nawet samego siebie. 

Na koniec dwa przypadki szczególne. Pierwszy, to najbardziej wyjątkowy z wyjątkowych w ostatnim czasie, czyli przypadek Mateusza Klicha. Nieźle zapowiadającego się kiedyś rozgrywającego Cracovii, który kompletnie zaginął w piłkarskich Niemczech. W 2011 roku sprzedany do Wolfsburga, do dziś nawet nie powąchał ławki pierwszego zespołu. Weekendy głównie spędza na trybunach lub w domu, okazjonalnie na boiskach czwartej ligi, gdzie rezerwy "Wilków" występują. Ale i on jest młody, stąd nadzieja nasza, że kariery jeszcze nie zdołał zmarnować.


Klich w Niemczech 

Drugi przypadek jest szczególny, bo Dariusz Pietrasiak nie zdążył nawet zadebiutować w lidze izraelskiej w ekipie Maccabi Netanya, a już musiał pakować walizki. Ściągnięto go latem tego roku i latem tego roku także odszedł. Rzucił tylko przed powrotem do kraju do tamtejszej prasy: "Nie byłem tu mile widziany". Dziś przybliża Podbeskidzie do spadku z Ekstraklasy.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Wszystkich czytelników komentujących Nasze artykuły, prosimy o podpisywanie się pod swoimi wypowiedziami, nie używania wulgaryzmów i o brak spamowania. Zastrzegamy sobie prawo do usunięcia wybranego - niestosownego - komentarza.

Redakcja.