16 czerwca 2013

Radamel Falcao, czyli El Tigre tylko dla przeciwników


Radamel Falcao pojawił się w Europie niemalże znikąd, Europa przyzwyczaiła się do tego, że FC Porto kupuje piłkarzy z Ameryki Południowej, więc napastnik z Kolumbii nie zwracał na siebie uwagi przy transferze. Ale nawet Portugalczycy mogli być zszokowani, jak wielkiego piłkarza udało im się ściągnąć na Stary Kontynent. Według dużej grupy ekspertów Falcao to piłkarz numer 3. po Messim i Ronaldo. Zapraszam na artykuł o piłkarzu, który jest bezlitosny dla rywali na boisku, a poza nim jest człowiekiem szlachetnym i o szczerozłotym sercu...


Radamel Falcao Garcia Zarate urodził się 10 lutego 1986 roku w małej kolumbijskiej miejscowości Santa Marta nad Morzem Karaibskim w departamencie Magdalena. Mały Radamel jak większość - zaczął grać na uliczkach miasteczka między budynkami, ale nie były to żadne slumsy. Często grał na boso i wracał z obdartymi nogami, ale jak tylko się zagoiło, czym prędzej wracał do kolegów i do ukochanej piłki. Jego ojciec Radamel Enrique Garcia swego czasu był znanym bejsbolistą - grał w klubie El Vigia w Wenezueli, ale też był piłkarzem - obrońcą, reprezentantem Kolumbii, o czym nie każdy wie. - "Syn chciał pójść w stronę baseballa, ale na szczęście wybrał futbol. Chodził do szkółki piłkarskiej El Vigia, a chłopcy z sekcji baseballa zostawali po zajęciach, żeby jeszcze trochę potrenować. Radamel do nich dołączył, chciał złapać piłkę i dostał w nos. Upadł, wszyscy zaczęli się z niego śmiać. Wrócił do domu wkurzony (z hiszp. cabreado) i poprosił, żebym nauczył go grać w baseball. Od tamtej pory równolegle z piłką nożną uprawiał baseball. Byłem zaskoczony, kiedy trener powiedział mi, że mój syn jest znakomity, bo ma refleks i jest niesamowicie szybki" - mówi ojciec piłkarza. Po jakimś czasie szanowny tatuś zmienił klub i przeprowadził się na zachód Wenezueli, gdzie mały Radamel skupił się już tylko na futbolu.

- "Ja po prostu kocham piłkę nożną, gram w nią wszystkimi zmysłami. Moi koledzy w dni wolne od szkoły szli na dyskoteki, a ja brałem piłkę i trenowałem. Nie chciałem korzystać z życia wzorem innych. Dla mnie liczyła się tylko piłka. W Argentynie byłem młodym piłkarzem i nie raz nachodziły mnie myśli, żeby się poddać, ale wytrzymałem. Nie chciałem, żeby wszystkie moje wysiłki poszły na marne" (hiszp. residuos). Ojciec miał duży wpływ na osobowość wschodzącej gwiazdy piłki. Był klasycznym przykładem sytuacji, gdzie ojciec jest wzorem dla syna. To dlatego Radamel Falcao jest dziś taki wyjątkowy. Dbał o to, żeby nigdy nie uderzyła sodówka i żeby stąpał twardo po ziemi, nigdy nie dał sobie narzucić zadania. Enrique Garcia świetnie zadbał też o zabezpieczenie finansowe swojej rodziny. Nigdy nie głodowali, było ich stać na normalne życie. - Zawsze dawałem dobry przykład mojemu synowi. Nie chodziłem pijany, zawsze postępowałem zgodnie z zasadami. Powtarzałem mu do upadłego, że futbol jest po to, żeby czerpać z niego maksimum radości i szczęścia - wspomina

Tatuś może być zadowolony. Radamel junior to dzisiaj człowiek o gołębim sercu i niezwykle skromna osobowość. - Na boisku zawsze staram się dawać z siebie wszystko. Nie jestem żadnym idolem, a już na pewno nie będę mówić, że jestem w gronie najlepszych piłkarzy świata. Cieszę się z gry w piłkę i chce się rozwijać - mówi dzisiaj Falcao. Od czterech lat ten znakomity piłkarz gra już w Europie - ani razu nie wybuchła żadna afera z alkoholem i prostytutkami w tle. Radamel jest oddanym kochającym mężem, któremu nie zabawy w głowie. Obraca się w gronie tylko najbliższych przyjaciół, nigdy kosztem treningów. Pracowitość to główna rzecz, dzięki której napastnik jest dzisiaj tak wielki. Oczywiście oprócz ogromnego pokładu talentu.

W jego życiu wiara w Boga to najważniejsza rzecz, o czym nie boi się mówić i demonstrować. - Po wygraniu Ligi Europy wszedłem do pokoju hotelowego, uklęknąłem i podziękowałem Bogu - wyznaje. - Staram się żyć zgodnie ze słowem Bożym, zamieniać je w czyn. Czytam biblię i modlę się, jestem pewien, że to pomaga mi na boisku i poza nim - dodaje. Po strzeleniu bramki w finale Ligi Europy 2011 w barwach FC Porto Falcao odsłonił napis pod koszulką - With Jesus you will never be alone (Z Jezusem nigdy nie będziesz sam.) Rok później po zwycięstwie w finale tych samych rozgrywek już w barwach Atletico Madryt miał podkoszulek z napisem - Belive. And you will see the glory of god. (Wierz, a zobaczysz chwałę Boga.) Swoją późniejszą żonę poznał w kościele w Buenos Aires, w czasach występów w River Plate. Według powtarzanej anegdoty już wtedy powiedział - >ona będzie moją żoną...<. Wybranka nazywa się Lorolei Dahiana Taron - jest Argentynką niemieckiego pochodzenia. Śpiewa i komponuje piosenki, zapewnia, że jej utwory są zainspirowane miłością do męża. Są małżeństwem od 2007 roku.

Skoro już wiemy, że Falcao jest chodzącym ideałem, skupmy się na jego karierze. Szansa na zaistnienie w poważnym futbolu pojawiła się w wieku 13 lat. Zadebiutował w Lanceros - zespole występującym wówczas w kolumbijskiej II lidze. Szybko zwrócił na siebie uwagę większych klubów. Transfer do największego klubu w Kolumbii - Milionariosu Bogota był na tyle zaszczytem, co utrapieniem, bo Falcao jako młodziutki chłopak w ogóle tam nie grał. Mimo wszystko zainteresował się nim jeszcze większy klub - argentyński River Plate, gdzie jego kariera zaczęła nabierać rozpędu. To właśnie za czasów gry w River nadano mu przydomek El Tigre. W sportowym programie argentyńskiej telewizji - "Futbol de Primera" jeden z zaproszonych ekspertów określił go mianem - El tigre de la cancha (tygrys boiska). W 2005 roku zadebiutował w lidze argentyńskiej, przez rok dzielił szatnię z Gonzalo Higuainem. W 2006 roku przytrafiła mu się straszna kontuzja - zerwanie więzadeł krzyżowych. Do tej pory uważa, że to Bóg pozwolił przezwyciężyć ten najgorszy okres w życiu. 2007 rok należał już do niego. Został liderem drużyny, pojawiła się oferta z ligi meksykańskiej w 2008 roku, konkretnie z America Cali, ale jemu marzył się transfer do Europy. Pojawiły się oferty z kilku klubów europejskich m.in. z Rosji, ale wybrał  Porto, które ma wielką reputację w tamtym regionie świata.

W Portugalii na początku był jednym z wielu, potem stał się niekwestionowaną gwiazdą ligi obok Hulka. Już wtedy pojawiły się oferty z Chelsea, Milanu. Nieoczekiwanie Falcao trafił do Madrytu, ale nie Realu, tylko Atletico. W Madrycie stał się pierwszym piłkarzem w historii, który zdobył dwa razy z rzędu Ligę Europy (wcześniej Puchar UEFA, Puchar Miast Targowych). Wiadomo było już wtedy, że to znakomity piłkarz. W 2012 roku w meczu o Superpuchar Europy strzelił Hat-Tricka w wygranym 4:1 meczu z Chelsea Londyn. Wtedy zaczęto już otwarcie mówić o rywalizacji z Leo Messim i Cristiano Ronaldo. Najbardziej zagorzali fani twierdzą wręcz, że ich ulubieniec jest najlepszy, bo ani Messi, ani Ronaldo nie powtórzyliby wyczynów Falcao w klubie dużo słabszym od Realu i Barcelony - Atletico. Falcao stał się najbardziej rasowym strzelcem, którego określa się mianem klasycznej "9". Według anegdoty zawsze schodząc z boiska, musi skierować piłkę do bramki. Podczas rozgrzewki przed  pamiętnym meczem o Superpuchar Europy z Chelsea uderzył piłkę, która poszybowała ponad bramką. Podszedł trochę bliżej, piłka otarła się o słupek. Zirytowany Radamel z całej pary uderzył z 11 metrów. To pewnie takie przyzwyczajenia pozwalają mu strzelać pięć bramek w jednym meczu Primera Division (Atletico 6:0 Deportivo). Kiedyś w River Plate strzelił siedem bramek, więc jeszcze musi próbować.

Radamel Falcao stał się ostatnio bohaterem głośnego transferu do AS Monaco. Kwota transferu wyniosła bagatela 60 mln euro. Kibice w całej Europie rzucają tezy mówiące o materializmie Kolumbijczyka. Gdyby tak było, nie przeszedłby do Atletico w 2011 roku. Falcao to dla nas wciąż zagadka. Nie gra w Lidze Mistrzów, ale jest jednym z najlepszych piłkarzy grających w Europie. Najbliższy sezon dalej nie rozwieje tej zagadki, bo będzie grał w beniaminku Ligue 1. Nie zmienia to faktu, że Falcao to człowiek szczególny, wzór dla innych młodych adeptów piłki. Nikt nie odbierze nam tej przyjemności oglądania go w akcji.







** KWOTY TRANSFERU

Milionarios >> River Plate - 425 tys. euro
River Plate>>Porto - 5,43 mln euro
Porto>>Atletico - 40 mln euro
Atletico>>Monaco - 60 mln euro



* PRZYTOCZONE WYPOWIEDZI POCHODZĄ Z AUTORYZOWANYCH WYWIADÓW PRASOWYCH



                                           Kamil Rogólski

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Wszystkich czytelników komentujących Nasze artykuły, prosimy o podpisywanie się pod swoimi wypowiedziami, nie używania wulgaryzmów i o brak spamowania. Zastrzegamy sobie prawo do usunięcia wybranego - niestosownego - komentarza.

Redakcja.