Telenowela, o ładnie brzmiącym tytule, „Transfer
Lewandowskiego” trwa w najlepsze już od kilku dobrych miesięcy.
Odcinek 23 – „Alex Ferguson zapisał nazwisko polskiej
gwiazdy w notesie!”
Odcinek 56 – „Uli Hoeness przeznacza miliony ze
szwajcarskiego konta na Lewandowskiego!”
Odcinek 88 – „Arturo Vidal zmuszony szukać nowego pracodawcy.
Conte kupił Lewego!”
Odcinek 137 – „Robin strzeż się, nadchodzi Polski Golleador!”
Odcinek 194 – „Szejkowie sprzedają ziemie i zbierają na
Lewandowskiego!”
Odcinek 213 – „Nie możesz pokonać wroga? Spraw by był Twoim
przyjacielem. Lewy jednak na Bernabeu!”
Odcinek 367 – „Kucharski wyznaje Kuźniarowi. – To jednak
będzie Bayern!”
Odcinek 459 – „Borussia walczy o swoją gwiazdę i blokuje
transfer do największego wroga!”
Przyznam, że z początku sam czytałem te brednie, bo kto nie
chciałby przeczytać o wielkich markach, które biją się o Polaka? Ale teraz, po kilku
tysiącach artykułów i zaśmieceniu całego internetu tym gównem, odechciewa się
nawet spojrzeć kątem oka na zbitek liter, które w ostateczności tworzą to
nazwisko. Lewandowski.
Może i Lewy ma w sobie „to coś”. Może nadawałby się do Bayernu,
czy Realu.
Ale jest ktoś, kto to wszystko, całą tą karierę, rozwala już
teraz. Gdy jeszcze na dobre się nie rozpoczęła.
Cezary Kucharski.
Tak… Szanowny Pan Kucharski, bo chyba tak kazałby do siebie
mówić. Polski piłkarz, reprezentant Polski, poseł na sejm VII kadencji i
menadżer piłkarski, via wikipedia oczywiście.
Menadżer. Dumnie brzmi. Niby licencjonowany, ale licencję w
naszym kraju zawsze zdobywał ten, który miał ją zdobyć. A, że ktoś taki jak
Kucharski chciał ten papierek mieć i trochę się zabawić w agenta, to cel w
końcu osiągnął.
Ciekawe czy potrafi wyliczyć kwotę ekwiwalentu za
wyszkolenie…
Większość agentów w Polsce, bo wyjątki się zdarzają, to
niezbyt ciekawe osoby. Czasem mam wrażenie, że gdyby to było dozwolone,
działaliby jak mafia.
Dajmy na to taki Kucharski.
Podpisuje wszystko co się rusza, niezależnie czy ma 10, czy
30 lat. Czy jest człowiekiem, czy myszoskoczkiem. Byleby miał choć trochę
talentu i można by na nim zarobić. Choćby w cyrku.
Gdy już upoluje sobie taką ofiarę, nie odpuści zanim nie dopnie
swego. We wszystkim pomaga umiejętność wciskania kitu i kilka sejmowskich
pensji, za które można zawodnika zaprosić do hotelu, kupić jakieś dobre
jedzenie i zaprezentować swój nowiutki zegarek oraz sportowy wóz.
Później wystarczy już tylko rzucić kontrakt na stół, włożyć
chłopakowi piórko w rękę i rzucić:
- Czas na podpis!
Większość nabiera się na śpiewkę o wielkiej karierze, wiecznej
sławie, milionach na koncie i tabunie kobiet czekającym przed willą nad
Lazurowym Wybrzeżem. Teraz jest łatwiej, bo wyszedł strzał życia, czyli ten
niczemu winny, Lewandowski.
Są jednak tacy, którzy, ku wielkiemu zdziwieniu Pana Posła,
odmawiają.
Nie wiem czy Szanowny Pan Kucharski zechce wysłuchać rady od
zwykłego śmiertelnika, ale mam jedną.
Jest sposób żeby skuteczność wzrosła do 100%. Wystarczy podjechać
samochodem po delikwenta pod siedzibę klubu, zakneblować mu usta, włożyć do
bagażnika i wywieźć gdzieś w pola. Wtedy na pewno się zgodzi.
Po co bawić się w mafię, jeśli można nią być?
2 komentarze:
Trochę słaby ten artykuł. Moim zdaniem za krótki, a o menadżerach (nie tylko Kucharskim - jak wyżej) można by jednak trochę napisać.
Większości tekst się podoba i to jest dla mnie najważniejsze.
Co do długości... Chciałem napisać tylko o Kucharskim i podać tylko ten przykład więc to zrobiłem.
Prześlij komentarz
Wszystkich czytelników komentujących Nasze artykuły, prosimy o podpisywanie się pod swoimi wypowiedziami, nie używania wulgaryzmów i o brak spamowania. Zastrzegamy sobie prawo do usunięcia wybranego - niestosownego - komentarza.
Redakcja.