Nasionem, z którego zakiełkowała myśl stworzenia nowej ligi,
była zwykła petarda.
Każdy konflikt - mały, czy ten trochę większy zaczyna się od jednego, wydawać by się mogło, błahego wydarzenia, które rozpala lont. Niestety w większości przypadków, ten lont jest już nie do ugaszenia i bomba wreszcie wybucha.
Każdy konflikt - mały, czy ten trochę większy zaczyna się od jednego, wydawać by się mogło, błahego wydarzenia, które rozpala lont. Niestety w większości przypadków, ten lont jest już nie do ugaszenia i bomba wreszcie wybucha.
Tym razem wybuch był dosłowny. Kibic Zenita Sankt Petersburg,
a raczej bezmyślny troglodyta, który powinien spędzić trochę czasu w
odosobnieniu, rzucił w stronę bramkarza Dynamo Moskwa petardę. Zawodnik Milicjantów
został przewieziony do szpitala z obrażeniami twarzy. Sędzia zareagował bardzo
szybko, kończąc spotkanie walkowerem.
W tym momencie w głowie prezesa „poszkodowanego” Zenitu, a
zarazem jednego z dyrektorów gazowego potentata, Gazpromu, powstała „niesamowita”
koncepcja.
Jeśli oni za głupią racę odbierają mi trzy punkty, to stworzę
własną ligę. Ligę Gazpromu! – pomyślał Aleksandr Diukow.
Rosyjski oligarcha nie zdawał sobie jednak sprawy, że ta
idea nie jest tym, czego pragną kibice. Pieniądze to nie wszystko. W futbolu
liczy się serce, a fani narządów sprzedawać absolutnie nie chcą.
Co prawda, banknoty niektórych mogą przekonać, bo nie są one
wcale takie małe, a dla dobra klubu kibic zrobi przecież wszystko.
Rosyjski koncern, który jest największym wydobywcą gazu
ziemnego na świecie, zaoferował wstępny, roczny budżet w wysokości 1 000 000 000
dolarów. Nie zliczyliście zer? No to słownie: MILIARDA!
Kwota ta oczywiście jest „ruchoma” i w każdej chwili może
wzrosnąć. No, bo jak inaczej przekonać nieprzekonanych?
Już teraz jednak proponowana suma jest większą od kwoty
przeznaczonej dla drużyn występujących w Lidze Mistrzów, aż o 210 milionów
dolarów. Warto zaznaczyć także, że w przypadku nowej rosyjsko-ukraińskiej ligi,
pieniądze dzielone będą na 18, a nie jak w Champions League, 32 drużyny.
Wszystkich przeciwników tej koncepcji nie sposób zliczyć. Najważniejszymi
są jednak kibice i to zarówno Ci rosyjscy, jak i ukraińscy. Obie nacje mają
jednak inne powody, dla których nie zgadzają się z pomysłem Diukowa.
Rosjanie, to naród dumny, wierzący we własną siłę,
bezlitosny. Dlatego też nie chcą oni finansować klubów zza swojej wschodniej
granicy.
Z kolei Ukraińcy to bardzo młode państwo, które potrzebuje,
nie tylko własnego terytorium, języka, czy władzy, ale także własnej ligi
piłkarskiej.
Kto by się tu jednak przejmował fanami… Popłaczą, popłaczą i
w końcu przyjdą na stadion, bo futbol jest jak narkotyk.
Na przeszkodzie stoi jednak ktoś, kogo obejść się nie da. Sepp
Blatter - sędziwy szeryf czuwający nad tym całym grajdołkiem.
„Kluby mogą brać udział w rozgrywkach, ale tylko w ramach
granic wyznaczonych przez własne federacje. Nie jesteśmy od linii granicznych” –
powiedział przewodniczący FIFA.
Mógłbym zakończyć tekst na tym cytacie, ale… No właśnie, zawsze
jest jakieś „ale”, w końcu to nie Utopia.
Blatter w 2015 roku przechodzi na emeryturę, a schedę po nim
przejmie zapewne Michel Platini. Francuz jest młody i patrzy na futbol
zdecydowanie bardziej przyszłościowo. Dlatego też wszystko wskazuje na to, że
przepuści pomysł i w końcu rosyjscy oligarchowie dopną swego.
Niestety…
Obserwuj @kczyzycki
2 komentarze:
Bardzo fajna strona, a takie teksty tylko podnoszą poziom. Oby tak dalej!
Super artykuł Kuba, w 100% się zgadzam. Pozdrawiam!
Prześlij komentarz
Wszystkich czytelników komentujących Nasze artykuły, prosimy o podpisywanie się pod swoimi wypowiedziami, nie używania wulgaryzmów i o brak spamowania. Zastrzegamy sobie prawo do usunięcia wybranego - niestosownego - komentarza.
Redakcja.