15 kwietnia 2013

Liga gazem płynąca


Nasionem, z którego zakiełkowała myśl stworzenia nowej ligi, była zwykła petarda.
Każdy konflikt - mały, czy ten trochę większy zaczyna się od jednego, wydawać by się mogło, błahego wydarzenia, które rozpala lont. Niestety w większości przypadków, ten lont jest już nie do ugaszenia i bomba wreszcie wybucha.
Tym razem wybuch był dosłowny. Kibic Zenita Sankt Petersburg, a raczej bezmyślny troglodyta, który powinien spędzić trochę czasu w odosobnieniu, rzucił w stronę bramkarza Dynamo Moskwa petardę. Zawodnik Milicjantów został przewieziony do szpitala z obrażeniami twarzy. Sędzia zareagował bardzo szybko, kończąc spotkanie walkowerem.


W tym momencie w głowie prezesa „poszkodowanego” Zenitu, a zarazem jednego z dyrektorów gazowego potentata, Gazpromu, powstała „niesamowita” koncepcja.

Jeśli oni za głupią racę odbierają mi trzy punkty, to stworzę własną ligę. Ligę Gazpromu! – pomyślał Aleksandr Diukow.

Rosyjski oligarcha nie zdawał sobie jednak sprawy, że ta idea nie jest tym, czego pragną kibice. Pieniądze to nie wszystko. W futbolu liczy się serce, a fani narządów sprzedawać absolutnie nie chcą.

Co prawda, banknoty niektórych mogą przekonać, bo nie są one wcale takie małe, a dla dobra klubu kibic zrobi przecież wszystko.
Rosyjski koncern, który jest największym wydobywcą gazu ziemnego na świecie, zaoferował wstępny, roczny budżet w wysokości 1 000 000 000 dolarów. Nie zliczyliście zer? No to słownie: MILIARDA!
Kwota ta oczywiście jest „ruchoma” i w każdej chwili może wzrosnąć. No, bo jak inaczej przekonać nieprzekonanych?
Już teraz jednak proponowana suma jest większą od kwoty przeznaczonej dla drużyn występujących w Lidze Mistrzów, aż o 210 milionów dolarów. Warto zaznaczyć także, że w przypadku nowej rosyjsko-ukraińskiej ligi, pieniądze dzielone będą na 18, a nie jak w Champions League, 32 drużyny.

Wszystkich przeciwników tej koncepcji nie sposób zliczyć. Najważniejszymi są jednak kibice i to zarówno Ci rosyjscy, jak i ukraińscy. Obie nacje mają jednak inne powody, dla których nie zgadzają się z pomysłem Diukowa.

Rosjanie, to naród dumny, wierzący we własną siłę, bezlitosny. Dlatego też nie chcą oni finansować klubów zza swojej wschodniej granicy.
Z kolei Ukraińcy to bardzo młode państwo, które potrzebuje, nie tylko własnego terytorium, języka, czy władzy, ale także własnej ligi piłkarskiej.

Kto by się tu jednak przejmował fanami… Popłaczą, popłaczą i w końcu przyjdą na stadion, bo futbol jest jak narkotyk.

Na przeszkodzie stoi jednak ktoś, kogo obejść się nie da. Sepp Blatter - sędziwy szeryf czuwający nad tym całym grajdołkiem.
„Kluby mogą brać udział w rozgrywkach, ale tylko w ramach granic wyznaczonych przez własne federacje. Nie jesteśmy od linii granicznych” – powiedział przewodniczący FIFA.

Mógłbym zakończyć tekst na tym cytacie, ale… No właśnie, zawsze jest jakieś „ale”, w końcu to nie Utopia.

Blatter w 2015 roku przechodzi na emeryturę, a schedę po nim przejmie zapewne Michel Platini. Francuz jest młody i patrzy na futbol zdecydowanie bardziej przyszłościowo. Dlatego też wszystko wskazuje na to, że przepuści pomysł i w końcu rosyjscy oligarchowie dopną swego.
Niestety…

2 komentarze:

Bardzo fajna strona, a takie teksty tylko podnoszą poziom. Oby tak dalej!

Super artykuł Kuba, w 100% się zgadzam. Pozdrawiam!

Prześlij komentarz

Wszystkich czytelników komentujących Nasze artykuły, prosimy o podpisywanie się pod swoimi wypowiedziami, nie używania wulgaryzmów i o brak spamowania. Zastrzegamy sobie prawo do usunięcia wybranego - niestosownego - komentarza.

Redakcja.