Są trenerzy, których lubię i szanuję, na czele z Jose Mourinho. Są tacy, którzy są mi obojętni, tych jest najwięcej, choćby Pep Guardiola. Naturalne jest więc to, że będą też trenerzy, których nie lubię - takim jest właśnie Roberto Mancini. Dlaczego nie lubię Roberto Manciniego?
No właśnie...
No właśnie...
...tak naprawdę to nie wiem. Nie lubię i już. Od tak zwanego zawsze uważałem eleganckiego miłośnika szalików za słabego trenera. Pomyślałem, że podzielę się z Wami tym odczuciem, nie nazwę tego poglądem - za mało mam twardych argumentów. Miałem nadzieję, że może Wy macie podobnie i wiecie, dlaczego nie lubicie trenera Manchesteru City Roberto. A po za tym liczyłem, że przelewając "na papier" moje przemyślenia, odpowiem na to pytanie sam przed sobą. No i tu pojawił się mały problem.
Zerknąłem do Wikipedii (pomogła skończyć studia, więc czemu nie miałaby być znakomitym źródłem piłkarskiej wiedzy). Okazało się, że na papierze Mancini taki słaby nie jest. W swojej karierze trenerskiej prowadził cztery kluby: Fiorentinę, Lazio, Inter oraz Manchester City. Z Violą oraz Lazio zdobył po Pucharze Włoch. Szału nie ma, ale pamiętajmy że w obu przypadkach kluby toczone były finansowymi problemami (w Fiorentinie to nawet pensji nie dostawał na czas). Trenerskie prosperity zaczęło się podczas jego przygody z Interem Mediolan. Zdobywał trzy razy mistrzostwo Włoch (choć jedno dostał w spadku po aferze Calciopoli - mistrzostwa pozbawiono Juventusu na rzecz właśnie Internazionale). Trzy razy docierał do finału Pucharu Włoch - a wygrał dwa razy. Pomiędzy 25.09.2006 a 28.02.2007 zanotował rekordową serię 17 kolejnych zwycięstw w Serie A oraz zdobył rekordowe 97 punktów w lidze. Przyznam, że szukanie argumentów przeciwko temu trenerowi nie okazało się łatwe. Ale! Jest nadzieja. Już na arenie międzynarodowej Mancini nie radzi(ł) sobie tak dobrze. Inter nie wyszedł poza 1/4 finału Ligi Mistrzów. To właśnie po porażce w 1/8 finału z Liverpoolem w sezonie 2007-2008 właściciel Interu, Massimo Moratti, stracił cierpliwość. Kolejnym przystankiem na trenerskiej drodze Włocha był Manchester City. Gdy objął tę drużynę, pomyślałem - "z czym do ludzi". Ta trenerska atrapa (nie mylić z atrapą Darka Dźwigały)
ma zarządzać szatnią złożoną z wielomilionowych gwiazd? Jednak na angielskiej
arenie Mancini się nawet broni - zdobył pierwszy od 35 lat Puchar Anglii
(i tu ciekawostka, którą pewnie zauważyliście - z każdym klubem, który
trenował, zdobył krajowy puchar) i pierwsze od 44 lat mistrzostwo kraju.
Nieźle, choć oczekiwania były większe (pytanie, czy realne). Ale znów
rozgrywki międzynarodowe to jakiś dramat. W sezonie 2010-11 odpadł w 1/8
finału, przegrywając z Dymanem Dynamem Kijów. Kolejne dwa sezony to kompromitacja w Lidze Mistrzów i odpadnięcie po fazie grupowej.
Mój mały research za bardzo mi nie pomógł w ustaleniu źródła antypatii. Mimo sukcesów, które osiągał, Roberto Mancini nie jest dla mnie wybitnym trenerem. Jest nijaki, brakuje mu osobowości. Jego piłkarze nie poszliby za nim w ogień, a w szatni Manchesteru nikt płakać po nim nie będzie. A indolencja na arenie międzynarodowej tylko podkreśla jego słabość. I moim zdaniem ten brak charakteru przekłada się na zespoły, które prowadzi - niby dobrze, a jednak brakuje błysku - właśnie choćby tego międzynarodowego.
Chętnie dowiem się, jakie jest Wasze zdanie na temat Manciniego. Zapraszam do komentowania!
2 komentarze:
Brakuje mu autorytetu i często w prasie gada głupoty. A jak zawodnicy słabo grali, to obrażony na ławce machał rękami, zamiast podejść, zmienić coś i podpowiedzieć. Jednak, no, trzy trofea w City wygrał :) Przyzwyczaiłem się do niego, ale pora na zmianę chyba odpowiednia
Szanować Mourinho... fiu fiu...
Prześlij komentarz
Wszystkich czytelników komentujących Nasze artykuły, prosimy o podpisywanie się pod swoimi wypowiedziami, nie używania wulgaryzmów i o brak spamowania. Zastrzegamy sobie prawo do usunięcia wybranego - niestosownego - komentarza.
Redakcja.