W pierwszym półfinałowym meczu Pucharu Króla Real Madryt zremisował na własnym stadionie z FC Barceloną 1:1 (0:0). Niespodziewanym bohaterem tego spotkania był młody francuski stoper gospodarzy - Raphael Varane. To on w drugiej połowie doprowadził do wyrównania, zaś w pierwszej odsłonie wybił piłkę zmierzającą do bramki "Królewskich".
Pierwsza myśl na temat Gran Derbi? "Zieeew, znowu to samo". I pod wieloma względami tak było - czyli "jak zawsze". Jak w przypadku większości konfrontacji Realu z Barceloną, od czasu gdy za sterami ekipy z Madrytu siedzi Jose Mourinho. To "Duma Katalonii" próbowała przejmować inicjatywę, a Real nastawiał się na groźne kontry. Gospodarze próbowali jednym długim, szybkim podaniem do Ronaldo czy Callejona skaleczyć największego swojego rywala. Schemat znany od dawna. Po raz kolejny też na płytę boiska wybiegło wielu utytułowanych zawodników - prawie sami, czy to Mistrzowie Świata, czy Europy, czy medaliści różnych turniejów lub zdobywcy nie jednego pucharu.
Ale bohaterem spotkania był nieoczekiwanie ten, który ze wszystkich aktorów wczorajszego widowiska był chyba najmniej znany. Rzecz jasna, dla szerszej publiczności. Na niego jednak nie stawiano w ciemno, że przyćmi pozostałych zawodników. Jeśli William Hill obstawiał "man of the match", to raczej jego nazwisko nie było zbyt wysoko. Raphael Varane swoją postawą zaskoczył chyba wszystkich, nawet najwierniejszych kibiców "Królewskich".
Bo wydawało się, że Real w tym meczu musi mieć problemy głównie w defensywie. Wszak, brakowało choćby Casillasa, Ramosa i Pepe. A jak było? Barca rzeczywiście w wielu fragmentach meczu cisnęła. Miała swoje okazje, ale albo nie miała szczęścia (Xavi i jego poprzeczka), albo fatalnie pudłowała (Pedro). Ale gospodarze nie liczyli tylko na szczęście. Mieli młodego Varane'a, który bardziej kierował defensywą mistrza Hiszpanii, niż starszy od niego o wiele lat Portugalczyk Ricardo Carvalho.
Francuz spisywał się bardzo dzielnie. Do wczoraj dla wielu był właściwie anonimowy. A nawet był materiałem na "tykającą bombę" w środku defensywy Realu pod nieobecność sławnych kolegów. "A bo Carvalho to ma przynajmniej doświadczenie, umie się ustawiać, nie jeden taki szlagier już w życiu przeżył. A Varane? W ilu ważnych pojedynkach on wystąpił?" - pytało wielu. Ten żółtodziób na arenie międzynarodowej, nieobyty jeszcze z takimi konfrontacjami, przepełnionymi niespotykaną dawką emocji, zaangażowania i pasji - spisywał się wczoraj zupełnie dobrze.
Nawet Pepe mógłby się od niego uczyć. Jak odbierać czysto piłkę Messiemu, jak ustawiać się odpowiednio na boisku i grać na wyprzedzenie. Jak wybijać piłki z linii bramkowej. Oczywiście - zdaje sobie sprawę, że jeden wspaniały występ "wiosny nie czyni". Ale to znamienne, że po wczorajszym Gran Derbi najgłośniej było nie o ofensywnych wirtuozach: Messim czy Ronaldo. Najwięcej braw zebrał stawiający pierwsze kroki w poważnym futbolu 19-letni defensor urodzony w Lille.
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Wszystkich czytelników komentujących Nasze artykuły, prosimy o podpisywanie się pod swoimi wypowiedziami, nie używania wulgaryzmów i o brak spamowania. Zastrzegamy sobie prawo do usunięcia wybranego - niestosownego - komentarza.
Redakcja.