Gwoli wstępu chciałbym wytłumaczyć jaką formę będą przybierać moje felietony. Nie chcę przed Wami ukrywać tego, że jestem kibicem Barcelony i w towarzystwie kolegów (Tutaj pozdrawiam Stanisława Roguskiego, Marcina Protasiuka, Aleksandra Hejduka i Rafała Domagałę) zdarza mi się bronić Barcelony do upadłego, mimo tego, że zdaję sobie sprawę z popełnionego przez piłkarza Blaugrany błędu. (czyt. symulacja Alvesa po "faulu" Pepe w Champions League w roku 2011.). Felietony "Pod katalońską bramką" nie będą pięknymi pochwalnymi pieśniami ku czci FC Barcelony i całego środowiska Barcelonissimo. Nie będzie to felieton subiektywnych odczuć kibica katalońskiej falangi. Nie będzie to też felieton poświęcony rywalowi Barcelony - Realowi Madryt. Dzięki tym felietonom postaram się Wam, drodzy czytelnicy, pokazać pewnie "wyśrodkowanie" wszystkich sytuacji, o które biją się fani Barcelony, Realu, Valencii, Atletico, Athleticu Bilbao, Sevilli, Betisu, Granady, Barcelony B, Realu Castilli, Getafe, Espanyolu a nawet Rayo Vallecano (tak znam jednego kibica tej drużyny). Jednym słowem: kompromis. Wiem. Może to brzmieć bardzo abstrakcyjnie ale w tych felietonach postawię Was po dwóch stronach tej ogromnej iberyjskiej barykady. Słowem: La Liga - pełną, polską (moją) gębą.
O czym Wam dzisiaj napiszę? Oczywiście na sam początek rzucę na taśmę temat Gran Derbi. Dla przeciętnego "Januszka" kibicującego Barcelonie, który oglądał ostatnie starcie Realu z Barceloną (30.01.2013 r.) widowisko mogło się podobać. Z obu stron padły bramki. Barcelona zagrała swoją "tiki-takę". Real wyprowadzał świetne kontrataki. Niestety jedynym czego się dowiedział nasz Pan Janusz, było to, że Raphaël Varane (ur. 25. Kwietnia 1993 r.) był polecony przez Zinedine'a Zidane'a. Tak Panie Darku wszyscy już o tym wiemy. Nawet moja babcia, która pewnie też oglądała ten mecz. Jednak miarka się przebrała. Pan Szpakowski niestety "kompletnie konkretnie" nie przygotował się do meczu. Efektem tej farsy było pojawienie się Sergio Ramosa na boisku, Jordi Alba był poddany nieudanemu zabiegowi deklinacji a Xaviemu dostało się po imieniu: "Kszawi, Szkszawi, Czabi, Szabi". Szpakowski tak jak zwykły szary student nie przygotował się do poważnego egzaminu. Panie Darku. Dostaje Pan dwóję z wykrzyknikiem i czeka Pana sesja poprawkowa. To czego nie powiedział Pan Darek i nie powie w rewanżu, przedstawię właśnie w tym felietonie. Na taśmę wyciągamy sensacje, bo przebieg meczu już opisaliśmy we wcześniejszym artykule. Tematem dnia będą dwaj piłkarze. Jeden pochodzi z Argentyny a drugi zaliczył przygodę w Anglii. O kim mowa? Lionel Messi kontra Alvaro Arbeloa.
Wszyscy dobrze wiemy, że Raphael Varane był polecony przez... Dobra. Koniec. Każdy zaczytany w serwisach Barcelony i Realu widzi jakie gromy zbierają się nad Mourinho, który powoli staje się talizmanem Barcelony (4:1 dla Barcelony w dwumeczach za kadencji Jose). Oliwy do ognia dolała partnerka Ikera Casillasa - niezwykle urodziwa Sara Carbonero (na zdjęciu poniżej).
Dwa dni przed meczem w wywiadzie piękna Sara podkreślała jaki to rozłam panuje w szatni Królewskich. Wszystkich zamurowało. Dlaczego powiedziała to dwa dni przed klasykiem?! Czy poprosił ją o to Casillas?! Czy może sama nie może znieść widoku swojego ukochanego na ławce rezerwowych?! Prawda jest taka, że atmosfera stała się jeszcze bardziej napięta. Prasa katalońska rozpływała się na temat kryzysu w Madrycie. "Wygramy ten klasyk!", "Rozniesiemy Madryt!", "Witamy w finale!". Nikt jednak nie spodziewał się, że z całego zamieszania wyłoni nam się taka dwójka antybohaterów tego spotkania - Lionel Messi i Alvaro Arbeloa.
Nie sugerując się tym co piszą katalońskie i madryckie brukowce sprawa nabrała wyraźnego rozgłosu. Gorzej spisujący się w tym dniu Messi otrzymał kilka kopniaków od Xabiego Alonso i od wspomnianego wcześniej Alvaro.
Stosunki Alvaro i Lionela znowu nabrały "rumieńców" po kolejnym starciu
Dla rodowitego Hiszpana czymś normalnym jest klepnięcie po twarzy. Tak jak u nas poklepanie kogoś po plecach. Arbeloa "pacnął" Messiego (bo o uderzeniu nie ma mowy), zaś Xabi Alonso jedynie dotknął Lionela sugerując zbytnią delikatność piłkarza pochodzącego z Rosario. Nie mniej jednak, jak zawsze po klasyku zawrzało. Na pierwsze strony hiszpańskich gazet wskoczył Daniel Alves sugerujący rasistowskie okrzyki kibiców na Santiago Bernabeu. Jednak wszystko przyćmiło zachowanie Messiego na parkingu po meczu. Madrycka prasa i telewizja twierdzą, że wspomniany Messi podszedł do samochodu Alvaro i zwyzywał go od "głupków/pajaców/idiotów". Wcześniej w tunelu (jak twierdzi madrycka "Marca") obraził Karankę ubliżając mu mniej więcej tak: "Co się ku*wa patrzysz? Je*ana marionetko Mourinho". Nikt na przedstawione zajścia nie ma rzeczowych dowodów które by potwierdzały to skandaliczne zachowanie Lionela Messiego - czterokrotnego zdobywcy Złotej Piłki. Messiego zaciekle bronił na konferencji Jordi Alba, który twierdził, że Messi udał się od razu do autokaru i nie robił sobie żadnej wycieczki do samochodu gracza Królewskich. Z całych tych zajść, spięć i aferek z tarczą wraca wielki kapitan Blaugrany Carles Puyol, który zaprezentował prawdziwy duch walki bez względu na to co się dzieje na stadionie.
Warto dodać, że informacje o rzekomym skandalu na parkingu pochodzą z programu "Punto Pelota" słynącego z podobnej prawdomówności, co gazeta "Fakt" w Polsce. Temat od razu podchwyciła "Marca", następnie "As", później "Daily Mail", "Sport" i ... "onet.pl". Jest wiele hipotez, które próbują wyjaśnić zachowanie madryckiej stacji. Jedną z nich jest "przykrycie" i próba odsunięcia na bok kontrowersyjnej wypowiedzi wspomnianej na samym początku Sary Carbonero.
Wniosek nasuwa się sam. Media po raz kolejny pokazują nam swoje prawdziwe oblicze. Po głębszej analizie widzimy, jakie zabiegi stosują madryckie i katalońskie brukowce. To właśnie dzięki nim kłócimy się o takie sytuacje. Nie potrafimy znaleźć złotego środka całego zajścia, gdyż zostały nam przedstawione skrajne poglądy obydwu zwaśnionych stron. Przyjście Mourinho z pewnością spowodowało zwiększone napięcie między Barceloną i Realem, ale to ukrytym antybohaterem ostatnich klasyków jest właśnie prasa. Dzięki niej "Wielkie Derby Europy" będą zawsze obfitowały w pomeczowe skandale. Ale czy my właśnie tego nie oczekujemy? Społeczeństwo prawdziwych kibiców na całym świecie zachowuje się jak widownia w rzymskim koloseum. Rządna krwi, przemocy i skandali. Walki gladiatorów musiały obfitować w przemoc, krew, pot i łzy. Czyż nie jest tak teraz? Ze stadionów Barcelony i Realu zrobiono właśnie takie kolosea. Piłkarskie oczywiście.
4 komentarze:
Czy tylko mi się wydawało że Barcelona w tym meczu truchtała a nie biegała,za dużo PNA się naoglądało . No i jeszczę słówko o panu Darku.Kompletnie zepsuł widowisko. Nie wiem jak inni ale ja nie czułem się jakbym oglądał wielkie Derby Europy ,tylko jakiś mecz Podbeskidzia z dajmy na to Bełchatowem ,nie obrażająć kibiców tych drużyn. Jak akcja dla Realu to ekstaza niesamowita , kiedy Barcelona strzela bramkę to kompletna dezorientacja.Kiedyś przeczytałem że Pan Szpakowski komentuje mecz piłkarski jakby to był pogrzeb i coraz bardziej się do tego przekonuje .
Jak mając w redakcji eksperta od La Liga, mianowicie Jacka Laskowskiego, do meczu daje się szpaka to nie mam pytań. Messi, pisz więcej o innych, chociażby o incydencie w niedzielnym meczu Atletico-Betis? O Ronaldo, który strzelił bramki już wszystkim drużynom w lidze hiszpańskiej :D
Dzięki za pozdrowienia :D.Kogo znasz za Rayo?
dużo hejtów na Real. Ale to wlasnie Real jest najlepszą w historii hiszpańskiego futbolu drużyną. A Barca kupuje mecze!
HALA MADRID!
Prześlij komentarz
Wszystkich czytelników komentujących Nasze artykuły, prosimy o podpisywanie się pod swoimi wypowiedziami, nie używania wulgaryzmów i o brak spamowania. Zastrzegamy sobie prawo do usunięcia wybranego - niestosownego - komentarza.
Redakcja.