Mikel Arruabarrena, „Tito”, Inaki Descarga i „Balbino” – któż nie pamięta słynnej hiszpańskiej kolonii z Legii Warszawa? W 2008 roku ówczesny dyrektor sportowy stołecznej ekipy Mirosław Trzeciak naściągał na potęgę do klubu iberyjskiego szrotu. W zamian, w odstawkę poszła zdolna polska młodzież. Słowa Trzeciaka: „po co nam Robert Lewandowski? Przecież mamy Arruabarrenę” przeszły do legendy. Tak więc z usług strzelającego gola za golem w Zniczu Pruszków „Lewego” zrezygnowano, a postawiono na byłego piłkarza rezerw Athletic Bilbao. Efekt? Lewandowski odszedł do Lecha Poznań, skąd szybko wybił się do Borussii Dortmund, a tymczasem „Arru” na dobre zaprzyjaźnił się z ławką rezerwowych Legii, po czym wrócił do ojczyzny (pociągając za sobą równie słabych rodaków).
Jeden udany transfer na pięć prób (Inaki Astiz został
objawieniem ligi) skutecznie zniechęcił działaczy Legii do zakupów na Półwyspie
Iberyjskim. W jej ślady poszła cała ekstraklasa, a z Hiszpanów, którzy od tego
czasu pojawili się nad Wisłą, jako tako poradził sobie tylko Andreu. Może to
właśnie teraz przyszedł czas na kolejnego piłkarza z południa Europy?
Mikel Arruabarrena - symbol piłkarskiego nieudacznictwa. |
- W sparingach przed rundą wiosenną, Dani pokazał się ze
znakomitej strony – chwalił nowego zawodnika Hajto. – Jest szybki, dynamiczny i
świetnie wyszkolony technicznie, dlatego zdecydowaliśmy się go zatrudnić –
dodał wyraźnie zadowolony „Gianni”. Jego zachwytu nie podzielali kibice. Ich sceptycyzm
wobec nowego piłkarza potęgowały jego warunki fizyczne. 173 cm wzrostu i 65 kg wagi to idealne wymiary
dla ofensywnego pomocnika (patrz – Leo Messi, Andres Iniesta), tyle że w
Hiszpanii. Tam, żeby grać w piłkę, trzeba być zwinnym i szybkim. Siła schodzi
na dalszy plan. Powszechnie jednak wiadomo, że polski futbol, a szczególnie ten
preferowany przez Hajtę, jest zdecydowanie bardziej siłowy. W piłkę grać
próbują jedynie Legia i Lech. Z pozostałymi drużynami bywa bardzo różnie
(najlepszym przykładem jest Przemysław Kaźmierczak, który ośmieszył dwóch
piłkarzy Ruchu i atomowym strzałem prawie zerwał siatkę w bramce Peskovicia. W
następnej akcji potknął się o własne nogi). Klubowy partner Quintany - Nika
Dzalamidze, przy identycznym wzroście waży 7 kilogramów więcej.
Mikrego Hiszpana skazywano więc na pożarcie przez drwali z Kielc, Łodzi, czy
Bielska-Białej.
Tomasz Hajto wierzy, że Quintana może być gwiazdą. |
- To fakt, od strony fizycznej chłopak wygląda bardzo
kiepsko, ale proszę mi wierzyć, że w defensywie jest równie dobry co w ataku –
nie dawał za wygraną trener Jagi. – Dla mnie to jest hit transferowy. Za pół
roku to może być bardzo solidny piłkarz, wszystko zależy od tego, jak poradzi
sobie w lidze.
Quintana strzelił Górnikowi swoją pierwszą bramkę w Polsce. |
Wygląda na to, że poradzi sobie i to bardzo dobrze, bo zmagania
w ekstraklasie, Hiszpan zaczął z przytupem. W trzech ostatnich spotkaniach
Quintana strzelił cztery gole. Po jednym przeciwko Górnikowi i Zagłębiu w lidze
i dwa w meczu z Wisłą w Pucharze Polski. W każdym z tych meczów był najlepszym
piłkarzem Jagiellonii. Oprócz fantastycznej skuteczności, Hiszpan zachwyca
perfekcyjnymi podaniami i doskonałym przeglądem pola. Zdążył także szybko
wkomponować się w zespół, a z partnerami rozumie się, jakby grał z nimi od
dziecka. Po zwycięskim meczu w Zabrzu, koledzy z drużyny porządnie go
wyściskali. Oglądając jego popisy, trudno nie zauważyć, że to piłkarz z innej
planety. Reszta zespołu zwyczajnie od niego odstaje.
Dani "zbija piątkę" z Tomaszem Frankowskim. |
Takich zawodników mieliśmy już jednak bez liku. Wystarczy
wspomnieć Maora Meliksona, czy Gergo Lovrencsicsa – początek mieli wyśmienity, gorzej
było z późniejszym potwierdzeniem wysokiego poziomu. Nawet Roger Guerreiro pod
koniec swojej przygody z Legią przestał zachwycać. Jeśli Quintana chce w Polsce
coś osiągnąć, powinien jak najszybciej pomyśleć o zmianie klubu. Na razie kibice mogą się cieszyć, bo... wreszcie mają powód do oglądania spotkań Jagiellonii.
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Wszystkich czytelników komentujących Nasze artykuły, prosimy o podpisywanie się pod swoimi wypowiedziami, nie używania wulgaryzmów i o brak spamowania. Zastrzegamy sobie prawo do usunięcia wybranego - niestosownego - komentarza.
Redakcja.