20 maja 2013

Sen o artyzmie

Puchary, mistrzostwa, sława, czerwone dywany i wreszcie wielkie pieniądze. Który klub nie chciałby tego wszystkiego? Oczywiście każdy dałby się pokroić żeby tylko przez chwilę posmakować stali wspaniałego trofeum i poczuć zapach świeżej gotówki, ale nie każdy ma takie szczęście (?) jak AS Monaco. Ci bowiem schwytali Pana Boga za nogi i zwrócili na siebie uwagę kogoś, kto powoli spełnia marzenia czerwono-białych.

Tym, bez którego nawet marzenie o takiej sytuacja nie byłyby możliwe jest rosyjski oligarcha, Dmitryj Rybołowlew. „Król nawozów”, bo tak jest nazywany, dorobił się kroci na kompanii chemicznej, która pozwoliła mu wskoczyć na 93. miejsce w rankingu najbogatszych ludzi świata Forbesa.

Jak to się mówi: pieniądze nie śmierdzą ;)

Właściciel AS Monaco jest pewien, że w ciągu 3-4 sezonów jego drużyna stanie się, nie tylko, potentatem piłkarskim we Francji, ale także rekinem futbolu na arenie międzynarodowej.

Rybołowlew uwielbia Włochy. Dlatego nie tylko posiada willę, samochody i samolot w tym pięknym kraju, ale także zatrudnia trenerów tylko z Półwyspu Apenińskiego.
Obecnie szkoleniowcem ASM jest doświadczony Claudio Ranieri, któremu wystarczyło niespełna 12 miesięcy na uzyskanie promocji do najwyższej klasy rozgrywkowej we Francji.
Ale… Jak to bywa w zespołach zarządzanych przez multimiliarderów, tutaj wszystko szybko się nudzi. Coraz częściej słychać o tym, że także Ranieri znudził się Rosjanowi i na jego miejsce, od czasu zwolnienia z Manchesteru City, przymierzany jest doświadczony w zarządzaniu petrodolarami, Roberto Mancini.

Tym co przyciąga na Lazurowe Wybrzeże wcale nie jest chęć zdobycia kolejnych trofeów i walka o najwyższe cele, ale oczywiście pieniądze. W końcu Monako to raj podatkowy…
Piłkarze są tu bowiem całkowicie zwolnieni z wpłaty daniny na rzecz państwa, co przy 75 procentowym podatku dla najbogatszych we Francji jest niewyobrażalną przepaścią.

Ofensywa transferowa biało-czerwonych jeszcze się nie zaczęła, a francuskie kluby już mają dość rozpieszczonego sąsiada, grożąc bojkotem ligi spowodowanym „niesprawiedliwą konkurencją”.

Monaco zapewne zacznie kolejną kampanię Ligue 1 z „wysokiego C” i zostanie okrzyknięte czarnym koniem sezonu, ale mam niemałe wątpliwości, czy utrzyma formę do końca i wskoczy na stałe do czołówki jak zasilane szejkowymi dolarami, PSG.


W sprawieniu niespodzianki pomogą z pewnością nowo sprowadzone gwiazdy. Rybołowlew planuje wielkie zakupy i zrobi wszystko by jego ekipa stała się, tak jak zapowiadał, jednym z największych zespołów świata.
Najbardziej elektryzującym transferem Monaco są z pewnością przenosiny na Lazurowe Wybrzeże Radamela Falcao, który przymierzany był do Chelsea Londyn.
Kolumbijczyk uszczupli portfel właściciela klubu o 60 milionów euro, bo tyle właśnie wynosi klauzula odstępnego zapisana w jego kontrakcie. A do tego dojdzie jeszcze 10 milionów za każdy rok spędzony przy Stade Louis II.
Wszystkich dziwi ten krok, bo niewątpliwie jest to krok w tył, ale ja uważam, że Falcao nie poleciał tylko na pieniądze. Radamel bardzo chciałby zasilić szeregi Realu Madryt, a teraz jest to niemożliwe przez pewien (niepotwierdzone) kruczek w kontrakcie, który nie pozwalałby mu na odejście do rywala zza miedzy.
Utalentowany Kolumbijczyk straci sezon, ale troszeczkę sobie dorobi i za rok przejdzie do wymarzonej drużyny.
Trzeba powiedzieć, że ładnie wymyślone ;)

Oczywiście właściciel czerwono-białych nie poprzestanie na jednym spektakularnym transferze. W jego kajecie zapisani są między innymi: Victor Valdes, Carlos Tevez, Andy Carroll, Isco, Joao Moutinho, Jeremy Menez, czy Mamadou Sakho, piłkarz największego finansowego rywala AS Monaco na francuskiej scenie, PSG.

Wszystko to wygląda jak sen rosyjskiego multimiliardera, ale czy Dmitryj Rybołowlew śni na jawie i sprowadzi Ligę Mistrzów na Stade Louis II? O tym przekonamy się za zapowiedziane 4 lata.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Wszystkich czytelników komentujących Nasze artykuły, prosimy o podpisywanie się pod swoimi wypowiedziami, nie używania wulgaryzmów i o brak spamowania. Zastrzegamy sobie prawo do usunięcia wybranego - niestosownego - komentarza.

Redakcja.