21 maja 2013

Najgorszy moment w kalendarzu kibica

Każdego roku nadchodzi taki moment, w którym każdy fanatyk piłki nożnej umiera. To zakończenie sezonu. Na szczęście później rodzi się na nowo, ale trzeba trochę poczekać. Napiszę to z własnej perspektywy - człowieka, który kocha Premier League w całej okazałości. Co ja będę robił weekendami przez te trzy miesiące? To najgorszy moment w moim kalendarzu. Dochodzi przecież jeszcze sesja... Ale nie o tym. Będzie krótko.


W każdy weekend siadałem wygodnie przed komputerem, oglądając mecz po meczu.
- Wziąłbyś się za jakąś robotę
- Mamo, leci Premier League
- Ty i te Twoje mecze (to przypadek, kiedy jestem w weekend w domu rodzinnym)

Jeżeli już musiałem coś wykonać, to szybciutko, w przerwie między spotkaniami. Chodzi tu głównie o sobotę. W niedzielę jechałem do Szczecina z rana... żeby zdążyć na Premier League.
Jeśli natomiast spędzałem sobotę i niedzielę w moim ukochanym studenckim mieście, to po prostu szedłem do kuchni i siedziałem tam pół dnia, gapiąc się w monitor. Trzy mecze dziennie = 6 godzin. Zależy jeszcze jaki tydzień. W każdym razie oglądałem tyle, ile tylko się dało (chodzi o to, by się nie pokrywały, wówczas wybierałem subiektywnie najciekawszą parę). Tak właściwie wygląda weekend prawdziwego fanatyka jakiejkolwiek ligi europejskiej. U mnie tylko liga angielska. Przez ostatnie lata stałem się ograniczony. Wymienię rezerwowych obrońców Norwich City, a nie znam napastników Interu. Kibicujesz Milanowi? Interowi? Juventusovi? Robisz tak samo jak ja, ale z Serie A. Kibicujesz Realowi? Barcelonie? Robisz tak samo jak ja, ale z Primera Division. Kibicujesz Bayernowi? Schalke? Borussii? Robisz tak samo jak ja, ale z Bundesligą.

Moja miłość do ligi angielskiej jest ogromna - stwierdzam więc, że tam w każdej kolejce są jakieś hity. Chociaż nawet mecz Queens Park Rangers z Reading oglądałem z zaciekawieniem (serio). Ale nie będę tutaj opowiadał o miłości mojego życia, skupię się na frustracji - za robotę mam się brać? Ja lubię mecze. Moje życie na trzy miesiące traci sens. Znowu. Już to przecież przerabiałem. Oczekuję pierwszej kolejki następnego sezonu, właściwie od momentu zakończenia ostatniej kolejki bieżących rozgrywek,  a po obejrzeniu tego wideo zapragnąłem tego jeszcze mocniej.

I co my teraz biedni poczniemy? Wprawdzie została jeszcze najsłodsza wisienka, zwieńczenie piłkarskiego sezonu - finał Ligi Mistrzów, to oczywiście na osłodę. Potem zapanuje pustka. No chyba, że Ekstraklasa. Ale mówimy o poważnych ligach. Lubię siedzieć na dupie i oglądać Premier League. Może i jestem nierobem. Trudno. Sprawia mi to przyjemność. Teraz będę musiał zająć się czymś innym, nie daj Boże jakąś robotą. Jak wypełnić posezonową pustkę? Może będę pisał więcej tekstów.. Ale zaraz, zaraz, o czym? Co mi polecacie na weekend? Jakieś pomysły? Chętnie wysłucham. Powtarzam fakt - jestem nierobem. Weźcie to pod uwagę.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Wszystkich czytelników komentujących Nasze artykuły, prosimy o podpisywanie się pod swoimi wypowiedziami, nie używania wulgaryzmów i o brak spamowania. Zastrzegamy sobie prawo do usunięcia wybranego - niestosownego - komentarza.

Redakcja.