27 marca 2013

Gorzej niż z Ukrainą. Tylko przeciwnik słabszy.

Reprezentacja Polski pokonała na Stadionie Narodowym w Warszawie półamatorską drużynę San Marino, 5-0. Chyba na tym powinienem zakończyć. Mecz mnie rozczarował. Czułem się zażenowany, siedząc z kolegami przy piwie. Ja - siedząc wygodnie przed telewizorem. A kibice, którzy wydali gruby hajs, żeby na ten mecz pojechać? Nawet wyobraźnia mnie tutaj zawodzi.

 Wydawać by się mogło, że powołanie do reprezentacji powinno coś znaczyć. Dostajesz koszulkę z orzełkiem po to, żeby zostawić serce na boisku. Może to zwykłe, może to banalne, ale tak powinno być. Patrzą na Ciebie miliony, reprezentujesz kraj w najpopularniejszym sporcie na świecie. Dlaczego tak nie jest? Dlaczego musiałem oglądać człapiące bociany? Może to oznaka nadchodzącej wiosny, nie wiem. Gdzieś wyczytałem, że dzisiaj wygrałby z nami każdy, oprócz San Marino, rzecz jasna. Kurde, jestem patriotą, wierzę w ten kraj, w polskich sportowców, pokładam też spore nadzieje w piłkarzach, a oni mnie zawodzą, po raz kolejny czuję się oszukany. Powiecie - a co tam San Marino, przecież wygraliśmy, więc czego się czepiasz? A, czepiam się.


 Zobaczyłem w wyjściowym składzie dwóch napastników. Pomyślałem - fajnie, coś nowego. Na tak słabego rywala, dlaczego nie? Spodziewałem się ciekawych akcji, oryginalnych zagrań, gry z szybkiej piłki, pomysłu na grę. San Marino postawiło ścianę, a my waliliśmy w nią miniaturowym młotem. Piłka do Grosickiego i biegnij chłopie. Wrzuć, a jak nie, to chociaż spróbuj wywalczyć rożnego. Tak to wyglądało. Robert Lewandowski wreszcie się przełamał. Dwie bramki z rzutów karnych, z czego w jednym Bozia dmuchała z całych sił, żeby się jednak wturlało. Nasz gwiazdor nie potrafił oddać groźnego strzału z akcji. No ludzie, o czym my rozmawiamy?


 Punktem kulminacyjnym była chyba akcja bramkowa San Marino. Sam na sam z bramkarzem. Gdyby nie Artur Boruc, stalibyśmy się pośmiewiskiem. Ten mały kraj strzeliłby swoją 19. bramkę w historii swojego istnienia, dziękujemy Ci, Art, z całego serca. Podobał mi się Boruc, szczególnie w pierwszej połowie, kiedy San Marino oddało strzał na bramkę, był wtedy wściekły. machał rękami. Takich piłkarzy nam trzeba, z charakterem, z jajem. Kolega coś zawalił? Krzyknij na niego. W takich sytuacjach widać, komu zależy najbardziej. Kto mi się jeszcze podobał? Kuba Kosecki i Bartek Salamon. Pierwszy wprowadził sporo ożywienia i zapewnił swoją bramką "Puchar Weszło", drugi z kolei to inwestycja w przyszłość. Pal licho, że graliśmy z San Marino. Fajnie, że Fornalik na niego postawił. Stawiam tu plusika. Cieszy mnie jeszcze fakt, że wszedł Teodorczyk i pokazał Robertowi jak trzeba skończyć akcję. To by było na tyle.


 Mimo wszystko, dalej wierzę w naszą reprezentację. Przypominam sobie dwa mecze z Portugalią, spotkanie z Belgią, dominację nad Anglią, przypominam sobie nawet te piękne momenty na EURO 2012 i ściskam kciuki, podobno nadzieja umiera ostatnia. Czarnogóra zagrała z Anglią na remis, to powinno nas zmotywować. Jedźmy w czerwcu do Kiszyniowa i zagrajmy z pazurem. Pokażmy, że jeszcze się liczymy, wygrajmy 0-3, będę wtedy szczęśliwy. Przepraszam, może jest to mało ambitny tekst, brakuje tu statystyk, konkretów, ale musiałem w ten sposób, emocjonalnie, umysłem prawdziwego polskiego kibica, nie statystyka, nie chłodnego obserwatora. Myślę, że wielu z nas myśli podobnie.


 Wiem, że potrafimy się zmotywować. Wierzę, że przyjedzie do nas Czarnogóra, dostanie trójkę i pojedzie do domu, wierzę, że Wembley zatoczy koło, że Ukraina zlekceważy nas na swoim terenie, że rywale będą remisować. Co mi pozostało? Wszyscy obrażają polskich piłkarzy, przeklinają na Lewandowskiego, rzucają czym popadnie, wstydzą się. Może i jestem dziwny, ale jestem z reprezentacją Polski na dobre i na złe, nawet jeśli szanse pozostaną matematyczne, to i tak nie odbierze mi wiary.

 Polacy - najlepsi z najlepszych.

Kochać polskiej reprezentacji nie przestanę. Polskim sportowcom będę kibicował zawsze. Powtarzam jeszcze raz - uwierzmy! Jesteśmy Polakami. Jeszcze wszystkim pokażemy.

2 komentarze:

K.......... jesteśmy. Tylko czemu taki tekst po San Marino :0. Rozumiałbym - miałby sens po Ukrainie ;)

Ponieważ ten mecz był jeszcze gorszy w naszym wykonaniu. Z Ukrainą po stracie drugiej bramki walczyliśmy, przez minut, ale jednak. Tutaj nie było żadnego pomysłu, według mnie, ten mecz był jeszcze słabszy w naszym wykonaniu :)

Mimo wszystko, wierzę. Tekst emocjonalny :)

Prześlij komentarz

Wszystkich czytelników komentujących Nasze artykuły, prosimy o podpisywanie się pod swoimi wypowiedziami, nie używania wulgaryzmów i o brak spamowania. Zastrzegamy sobie prawo do usunięcia wybranego - niestosownego - komentarza.

Redakcja.