26 marca 2013

Mecz o Puchar Weszło. Ostatnie spotkanie Fornalika w roli selekcjonera?

 

(fot. Kuba Atys / Agencja Gazeta)
Prawie 4 lata temu Polska ostatni raz zmierzyła się z reprezentacją San Marino. Żeby było zabawnie, mecz rozegrano 1 kwietnia, czyli w znane wszystkim Prima Aprilis. Prawdopodobnie tylko dlatego Polska zmiażdżyła rywali wygrywając aż 10:0, po czterech bramkach Ebiego Smolarka. Co ciekawe znajdowaliśmy się wtedy w podobnym położeniu, w jakim znajdujemy się dzisiaj. Byliśmy świeżo po porażce w Belfaście - gdzie po beznadziejnym meczu przegraliśmy z Irlandią Płn. 3:2, a szanse na awans bardzo się wtedy oddaliły. "Selekcjonerskie życie" Leo Beenhakkera wisiało wówczas na włosku, jednak mecz z San Marino pozwolił Holendrowi na tymczasowe utrzymanie swojej posady. Czy dziś będzie podobnie?

Po meczu z Ukrainą nad selekcjonerem Waldemarem Fornalikiem zawisły czarne chmury. W mediach zaczęły pojawiać się te same pytania, które pojawiały się tuż po klęsce na Euro: Dlaczego nasi wyglądają, jakby najedli się przed meczem 3 kebabów i nie mieli siły ganiać za szybkimi przeciwnikami? Dlaczego Lewandowski nie strzela? Dlaczego Fornalik nie reaguje na sytuację na boisku, a po meczu udziela kompromitujących wypowiedzi? I na dobrą sprawę większość pytań naprawdę ma sens. Fornalik miał zmienić styl naszej reprezentacji, wprowadzić do niej świeżość, spowodować, że smród jaki pozostawił po sobie Franciszek Smuda, szybko rozpłynie się po atmosferze. Kadra zmian jednak nie przeszła - trzon zespołu wciąż tworzą zawodnicy, którzy nie podołali zwycięstwie w wymarzonej grupie na Mistrzostwach Europy. Dziś wiele osób udaje zaskoczonych taką sytuacją, jednak zadaniem Fornalika wcale nie było stworzenia kadry na nowo. On miał zrobić z tymi zawodnikami to, czego nie udało się zrobić Smudzie - zbudować drużynę i wpoić zawodnikom, że dla kadry naprawdę warto się poświęcić. I tutaj słynny Waldek poległ.

 Dzisiaj mecz o słynny "Puchar Weszło", który może zweryfikować faktyczny stan naszej reprezentacji. Puchar jest odpowiedzią - żartem, na spotkanie - żart, reprezentacji Polski z Ukrainą. Jest bardzo prawdopodobne, że Polska powtórzy wynik sprzed czterech lat i zmiecie wręcz z boiska kelnerów, restauratorów i bankowców. Musimy wygrać co najmniej pięcioma golami, aby "Puchar Weszło" stał się naszą własnością. San Marino z pewnością tanio skóry nie sprzeda. Warto tu przypomnieć sobie spotkanie z 2008 roku, kiedy pod wodzą Leo Beenhakkera wygraliśmy na wyjeździe z San Marino jedynie 2:0, po bardzo opornej i beznadziejnej grze biało-czerwonych. Tak - to właśnie wtedy tyłki uratował nam Łukasz Fabiański, który na całe szczęście obronił karnego w 4 minucie spotkania. A od kompromitacji naprawdę dzieliło nas wtedy niewiele...

 Czy to jest właściwy czas, by dokonać zmiany na stołku trenerskim?  Obawiam się, że tak. I wcale nie jestem fanem zwalniania trenera po kilku spotkaniach. W mojej opinii Waldemar Fornalik po prostu nie jest urodzonym selekcjonerem. Tak samo jak nie był nim Franciszek Smuda, tak samo jak nie był nim Paweł Janas, a był nim właśnie Leo Beenhakker. Czym różnią się Ci wszyscy panowie? Jedno słowo: autorytet. Jestem niemalże pewny, że Lewandowski inaczej grałby u Jose Mourinho, a inaczej u Dariusza Wdowczyka, mimo że byłby to ten sam zawodnik, z tymi samymi umiejętnościami. Beenhakker był selekcjonerem idealnym, bo wpajał naszym piłkarzom by wierzyli w siebie. Dodatkowo mówił im o "oczywistych oczywistościach" jak o tym, że musimy utrzymywać się przy piłce, a dzisiaj - o zgrozo - w ogóle nam to nie wychodzi. Gdy wybierano Waldemara Fornalika na selekcjonera reprezentacji Polski nie piałem z zachwytu, bo od początku byłem za sprowadzeniem na ławkę kogoś na miarę Holendra - znanego i poważanego, zagranicznego selekcjonera. Na krajowym podwórku jedynym dostępnym kandydatem był właśnie nasz Waldek, bo Michał Probierz (najpoważniejszy konkurent) był po dosyć ciężkim okresie, a przede wszystkim wolał przeprowadzkę na Reymonta. Mimo to, w Fornalika wierzyłem, bo po wypowiedziach Grzegorza Laty o tym, że trenerem może być jedynie Polak, wiedziałem, że nie spotka nas obecnie nic lepszego.

 A dziś historia zatoczyła koło. Znowu gramy z San Marino, znowu posada selekcjonera wisi na włosku, znowu zastanawiamy się czy zwalniać już teraz, czy poczekać do końca eliminacji. Jestem jednak tego samego zdania co Przemek Rudzki - jeśli chcemy się jeszcze liczyć w walce o Mundial, potrzebujemy wstrząsu. Wstrząsu, który wykona zagraniczny trener o charyzmie Beenhakkera lub Trappatoniego. Wszystko w rękach Zbigniewa Bońka, a ten na pewno porażek łatwo znosić nie będzie.

JO

4 komentarze:

Autorowi polecam kurs interpunkcji (Y)
plus:
te Prima Aprilis, anie ten Prima Aprilis.
I powtórzenie w tytule... Boże. Czego teraz uczą na języku polskim :/

Dziękuję za cenne uwagi. Na lekcjach j. polskiego nie uważałem, dlatego jestem teraz takim pseudo-dziennikarzem. Mea culpa ;).

Jędruś zgadzam się z Tobą w stu procentach. Ogladałem ostatnio dokument o lenczyku. Było tam pokazane własnie to, czeo brakuje reprezentacji- szacunku do trenerea i jego autorytetu. Obecnie nie ma ani jednego ani drugiego. Potrzeba kogoś, przy kim nie bedzie gwiazd, tylko będą posłuszni grajkowie, którzy będą wiedzieli po co i dla kogo grają.

Twój kolega z ławki z lekcji języka polskiego
DD

Dokładnie. Musi być autorytet - być może wtedy taki selekcjoner będzie w stanie wydusić coś np. z Lewego...

Tak, razem nie uważaliśmy u Czułosi ;). Pozdro Danioka!

Prześlij komentarz

Wszystkich czytelników komentujących Nasze artykuły, prosimy o podpisywanie się pod swoimi wypowiedziami, nie używania wulgaryzmów i o brak spamowania. Zastrzegamy sobie prawo do usunięcia wybranego - niestosownego - komentarza.

Redakcja.