03 maja 2013

Hiszpania na kolanach. Wembley będzie niemieckie

Obiecałem trzy grosze o półfinałach, to właśnie są. Żadne meczowe relacje - kto zagrał świetnie, a kto strzelił ładne bramki. W końcu, była to prawie końcowa faza Ligi Mistrzów, którą każdy widział. Stwierdzam więc z góry, że to bez sensu. Żadnych relacji. Zamiast tego, utożsamię się w tym momencie z polskim "Januszem" i opowiem o swoich racjach, a jak mawia klasyk w filmie "Dzień Świra", moja racja jest najmojsza.



Właściwie to miałem napisać po pierwszych meczach, ale po co robić coś dwa razy? Poczekałem na rewanże. Obejrzałem w sumie trzy i pół, z czterech, bo po pierwszej połowie meczu Barcelony z Bayernem, na Camp Nou, stwierdziłem, że 45 minut można spożytkować lepiej. Ponadto, poczułem się śpiący. Nie mówiąc już o rozczarowaniu. Obejrzałem odcinek LOST, gdyż to w sumie ciekawiło mnie bardziej (dobry serial, polecam). Żółto-biały półfinał był całkiem inny, mimo wysokiego zwycięstwa Borussii w pierwszym spotkaniu, w drugim, paznokcie obgryzali nawet ci, którzy zwykle tego nie robią.


Kuba pisał o sezonowcach, wyjaśniając, że paradoksalnie są oni potrzebni. Między innymi po to, aby prześcigali się w lajkach na facebooku, które miały pomóc ich ukochanej drużynie.
"5-0 - 5 tys. lajków, wierzymy!!!". W końcu Bayern stracił w całej lidze 14 bramek, więc odrobienie strat było tak prawdopodobne, jak uśmiercenie w filmie Stevena Seagala. Chciałbym zobaczyć wszystkie twarze tych małych chłopców po meczu puszczanym na TVP1.
"Jak to, przecież Barcelona nie przegrywa, nigdy". Minuta ciszy w szkołach podstawowych i gimnazjach. Albo siedem minut. Dwie bramki z pierwszego meczu zostały przez Bayern zdobyte nieprawidłowo, jednak to nie umniejsza ich sukcesu. W rewanżu, spodziewałem się ze strony podopiecznych Vilanovy: szybkiej gry, mnóstwa strzałów na bramkę, chęci, choćby spróbowania nawiązania walki, tymczasem spotkanie zostało oddane walkowerem, nawet wynik się zgadza. Gol Pique był podsumowaniem tego dwumeczu. Złośliwi internauci znaleźli Dumie Katalonii nowych sponsorów: 7up oraz 7days. Modny jest też żart, jak Robben pyta Messiego - ile dni ma tydzień? Mnie osobiście raczej mało śmieszy, ale fani Bayernu sikają ze śmiechu.


Barcelona dostała lanie jak przeciwnicy drużyny Typowego Seby i Matiego na podwórku.
Michał Okoński poruszył temat przemijania. Zdecydowanie, zgadzam się. Umarł król, niech żyje król? Zobaczymy czy tak będzie. Barca od kilku lat była najlepsza, każdy marzył o jej zdetronizowaniu, jednak ich level był nieosiągalny. Zdarzały się pojedyncze przypadki klęsk, ale spowodowane ogromnym szczęściem przeciwnika katalońskiej drużyny. Taka Chelsea miała farta jak cholera, a to właśnie przez te lata było potrzebne do pokonania Barcy i jej tiki-taki. Mi osobiście od tiki-taki, bardziej imponował zakładany przez nich pressing, w momencie straty natychmiastowe naciskanie na rywala, praca zaczynała się od napastników. W środę, przez 45 minut tego nie widziałem, kompletnie. Zupełna bezradność. Narodził się chyba nowy gigant - Bayern Monachium, a właściwie chyba obudził.
Mają zakontraktowanego jeszcze najlepszego trenera świata. Wspaniały kolektyw. Możemy być świadkami zmiany warty. Teraz Bawarczycy będą nie do pokonania.


Real za to, zagrał ambitnie, z sercem, zaangażowaniem, determinacją. Prawie nawet awansował.
O czterech bramkach Lewandowskiego w pierwszym meczu naczytaliście się już mnóstwo, to dopowiem tylko tak: Robert to światowej klasy napastnik. Nie bójmy się o tym mówić, nie miejmy kompleksu polaczkości - niższości. To nasz nie może być dobry?  Przeczytałem gdzieś nawet LewanGOALski. Fajne, kupuję to. Przyznaję, że Real mnie zaskoczył. Przypominał serwala z afrykańskiej sawanny. To takie zwierzę podobne do geparda, ale użyłem go w porównaniu, bo ma fajniejsze uszy. Szkoda sytuacji, było ich naprawdę sporo. Ozil czy Ronaldo powinni dać prowadzenie Królewskim już w pierwszej połowie. Należy docenić klasę Borussii Dortmund - grali z Realem cztery razy: raz wygrali, raz zremisowali, raz upokorzyli, a raz zwycięsko przegrali. Bilans znakomity.



Mamy trzech Polaków w finale! Ostatnim, gdzie Polak odegrał wielką rolę, był Stambuł 2005 i Dudek dance, wielki comeback Liverpoolu, prawdopodobnie najlepszy finał w historii finałów. A największy bohater - właśnie Polak, nasz Jurek. Odtąd imię Jerzy nabrało innego znaczenia i przestało być kojarzone z Jurkiem z Klanu. Przekonamy się czy 25 maja czy trio z Dortmundu zapisze się w kartach historii jako pogromcy wielkiego Bayernu. Oby tylko drużyna Heynkesa nie zagrała do jednej bramki, tego się trochę obawiam... że Borussia jest jednak za słaba. Pozostają 22 dni. Proponuję odliczać.


3 komentarze:

Kompleks "polaczkowości" chyba bardziej pasuje, ale to nie ma znaczenia. 5!

Jak trzy odcinki LOST? Jeden trwa 40 minut :D

Prześlij komentarz

Wszystkich czytelników komentujących Nasze artykuły, prosimy o podpisywanie się pod swoimi wypowiedziami, nie używania wulgaryzmów i o brak spamowania. Zastrzegamy sobie prawo do usunięcia wybranego - niestosownego - komentarza.

Redakcja.