- Gdy zaczynasz być fanem pewnej drużyny, nie wspierasz jej
z powodu pucharów czy piłkarskich gwiazd. Robisz to, bo odnalazłeś tam cząstkę
siebie - miejsce, do którego przynależysz.
Słowa Dennisa Bergkampa najlepiej ukazują, co znaczy być kibicem.
To nie jest zwykłe niedzielne oglądanie meczu przy rosołku i schabowym. To coś
więcej. To całe Twoje życie.
Niestety mało jest prawdziwych kibiców. Coraz większa ilość
z nich to… sezonowcy.
Jednak wbrew powszechnemu myśleniu, sezonowcem nie jest
osoba, która zaczęła kibicować klubowi, gdy ten osiągał sukces. Przypomnij sobie,
kiedy Ty zacząłeś trzymać kciuki za swój zespół. W 90% były to chwile chwały.
Moment, który zapamiętasz do ostatnich sekund życia.
Sezonowcem więc jest człowiek, który zmienia przynależność
klubową, zaraz po narodzeniu się nowej gwiazdy.
Tak naprawdę, oddanych klubowi fanów poznaje się, nie wtedy,
gdy drużyna podnosi kolejny puchar Champions League. Prawdziwym kibicem stajesz
się, gdy poczujesz gorycz porażki, która wyciska łzy z oczu. Ale mimo to, dalej dumnie
reprezentujesz barwy i filozofię swojej miłości.
Sezonowcy o klubie wiedzą mało. Czasem sprowadza się to
tylko do nazwy i barw… Jeśli chcesz być prawdziwym kibicem musisz utożsamiać
się z klubem i jego filozofią. Znać na wyrywki historię, tę starszą, jak i
bliższą naszym czasom. Wymienić bez zająknięcia - o każdej porze dnia i nocy
pełny skład. Nie tylko meczową jedenastkę, ale także juniorów włączanych do
drużyny na parę spotkań w roku.
To jednak czasem nie wystarcza fanatykowi. Zauważyłem, że
większość kibiców, tych autentycznych, ma swoiste „zboczenia zawodowe”,
niezależnie od tego czy kibicuje Barcelonie, Realowi, Legii, czy swojej
lokalnej drużynie.
Kompletnie nie wiem jak się to stało, ale w moim przypadku
tym spaczeniem jest wzrost piłkarzy. I tak wiem, że Pique ma 192 cm, Xavi 170,
a Marc Muniesa 179.
Paradoksalnie, sezonowcy są klubom potrzebni, tak samo jak
rybakowi haczyk. Bez nich wszystkie puchary i medale byłyby niemożliwe do
zdobycia. Co więcej, kluby nie zatrzymałyby w swoich szeregach największych
gwiazd. Po prostu nie byłoby na to funduszy.
Jak wiadomo, przecież każdy szanujący się sezonowiec musi
posiadać trykot meczowy, koszulkę treningową, szalik, no i kubek. Kubek też jest
bardzo ważny.
Z tego zbierają się niebotyczne sumy, z których zarząd może
opłacić pensje zawodników, z kolei ci zapewnią wyniki i wszystko kręci się jak
w dobrze naoliwionej maszynie.
Sezonowiec to z całą pewnością najgorszy typ kibica. Gorszy
nawet od tego znienawidzonego „Janusza”. Gdy widzisz gościa, który w środę
ubiera na siebie trykot Blaugrany, a dzień później chodzi dumny, z uniesionym
czołem w barwach Bayernu, to nóż się w kieszeni otwiera…
To najgorsze chwile dla prawdziwego kibica.
Obserwuj @kczyzycki
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Wszystkich czytelników komentujących Nasze artykuły, prosimy o podpisywanie się pod swoimi wypowiedziami, nie używania wulgaryzmów i o brak spamowania. Zastrzegamy sobie prawo do usunięcia wybranego - niestosownego - komentarza.
Redakcja.