01 maja 2013

Sezonowcy - zło konieczne



- Gdy zaczynasz być fanem pewnej drużyny, nie wspierasz jej z powodu pucharów czy piłkarskich gwiazd. Robisz to, bo odnalazłeś tam cząstkę siebie - miejsce, do którego przynależysz.

Słowa Dennisa Bergkampa najlepiej ukazują, co znaczy być kibicem. To nie jest zwykłe niedzielne oglądanie meczu przy rosołku i schabowym. To coś więcej. To całe Twoje życie.
Niestety mało jest prawdziwych kibiców. Coraz większa ilość z nich to… sezonowcy.

Jednak wbrew powszechnemu myśleniu, sezonowcem nie jest osoba, która zaczęła kibicować klubowi, gdy ten osiągał sukces. Przypomnij sobie, kiedy Ty zacząłeś trzymać kciuki za swój zespół. W 90% były to chwile chwały. Moment, który zapamiętasz do ostatnich sekund życia.
Sezonowcem więc jest człowiek, który zmienia przynależność klubową, zaraz po narodzeniu się nowej gwiazdy.

Tak naprawdę, oddanych klubowi fanów poznaje się, nie wtedy, gdy drużyna podnosi kolejny puchar Champions League. Prawdziwym kibicem stajesz się, gdy poczujesz gorycz porażki, która wyciska łzy z oczu. Ale mimo to, dalej dumnie reprezentujesz barwy i filozofię swojej miłości.

Sezonowcy o klubie wiedzą mało. Czasem sprowadza się to tylko do nazwy i barw… Jeśli chcesz być prawdziwym kibicem musisz utożsamiać się z klubem i jego filozofią. Znać na wyrywki historię, tę starszą, jak i bliższą naszym czasom. Wymienić bez zająknięcia - o każdej porze dnia i nocy pełny skład. Nie tylko meczową jedenastkę, ale także juniorów włączanych do drużyny na parę spotkań w roku.
To jednak czasem nie wystarcza fanatykowi. Zauważyłem, że większość kibiców, tych autentycznych, ma swoiste „zboczenia zawodowe”, niezależnie od tego czy kibicuje Barcelonie, Realowi, Legii, czy swojej lokalnej drużynie.
Kompletnie nie wiem jak się to stało, ale w moim przypadku tym spaczeniem jest wzrost piłkarzy. I tak wiem, że Pique ma 192 cm, Xavi 170, a Marc Muniesa 179.

Paradoksalnie, sezonowcy są klubom potrzebni, tak samo jak rybakowi haczyk. Bez nich wszystkie puchary i medale byłyby niemożliwe do zdobycia. Co więcej, kluby nie zatrzymałyby w swoich szeregach największych gwiazd. Po prostu nie byłoby na to funduszy.
Jak wiadomo, przecież każdy szanujący się sezonowiec musi posiadać trykot meczowy, koszulkę treningową, szalik, no i kubek. Kubek też jest bardzo ważny.
Z tego zbierają się niebotyczne sumy, z których zarząd może opłacić pensje zawodników, z kolei ci zapewnią wyniki i wszystko kręci się jak w dobrze naoliwionej maszynie.

Sezonowiec to z całą pewnością najgorszy typ kibica. Gorszy nawet od tego znienawidzonego „Janusza”. Gdy widzisz gościa, który w środę ubiera na siebie trykot Blaugrany, a dzień później chodzi dumny, z uniesionym czołem w barwach Bayernu, to nóż się w kieszeni otwiera…

To najgorsze chwile dla prawdziwego kibica.

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Wszystkich czytelników komentujących Nasze artykuły, prosimy o podpisywanie się pod swoimi wypowiedziami, nie używania wulgaryzmów i o brak spamowania. Zastrzegamy sobie prawo do usunięcia wybranego - niestosownego - komentarza.

Redakcja.